W poniedziałek doszło do eksplozji w gazociągach Nord Stream, które doprowadziły do ich bardzo poważnego uszkodzenia i wycieku gazu. Niemiecki rząd wykluczył awarię i wskazał, że doszło do celowego ataku. Zachodni eksperci podkreślają, że sabotażu najpewniej dopuściła się Rosja, aby pogłębić kryzys energetyczny w Europie, wzbudzić panikę w europejskich społeczeństwach i w ten sposób zniechęcić do wspierania Ukrainy.

Rosja jednak od początku oskarża o atak Zachód. W czasie swojego piątkowego wystąpienia Władimir Putin stwierdził, że aktów sabotażu dokonali Anglosasi. Teraz głos zabrał szef rosyjskiego resortu energetyki Aleksander Nowak, który wprost wskazał na Stany Zjednoczone, Polskę i Ukrainę.

- „Rosja jest przekonana, że kraje, które wcześniej wyrażały negatywne stanowisko wobec tej infrastruktury, a są to Stany Zjednoczone, Polska i Ukraina, są zainteresowane wyłączeniem Nord Stream”

- powiedział Rosjanin.

- „Musimy przede wszystkim dowiedzieć się, kto to zrobił”

- dodał.

Jednocześnie nie wykluczył, że mogło dojść do samoczynnego rozszczelnienia rurociągów.