Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: W ostatnim czasie politycy Platformy Obywatelskiej ale też inni opozycyjni wypowiadają się coraz bardziej wręcz natarczywie za przyjęciem przez Polskę waluty euro. W Radiu ZET mówił na ten temat polityk związany z Platformą Obywatelską i były członek Rady Polityki Pieniężnej w rządzie Donalda Tuska Pan Bogusław Grabowski. Komentując ostatni sondaż pokazujący niechęć Polaków do euro stwierdził: „Polacy się nie znają. Nie mają pojęcia. Europejska waluta przyniosłaby nam stabilność i bezpieczeństwo”. Jak Pan Poseł to skomentuje?

Arkadiusz Czartoryski, poseł Prawa i Sprawiedliwości: Waluta euro nie jest złym pomysłem samym w sobie. Kiedy natomiast wczytamy się w opinie ekspertów, a nie ideologów i polityków, którzy za główny cel mają przyspieszenie integracji europejskiej na każdym polu, to jawi nam się jeden argument świadczący o tym, że dzisiaj lub w najbliższym czasie przyjęcie euro przez Polskę nie byłoby dobre dla polskiej gospodarki ani dla polskiego społeczeństwa.

Dlaczego?

Chodzi mianowicie o to, że waluta powinna być wspólna dla obszaru mniej więcej podobnego pod względem rozwoju gospodarczego. Sytuacja jest natomiast inna tam, gdzie ta gospodarka jest słabsza i jest dopiero w okresie wzrostu, a taką sytuację mamy na przykład w Polsce, gdzie przez wiele lat panował komunizm i polscy przedsiębiorcy dopiero powoli pną się do góry. Nasza gospodarka nie jest więc tak rozwinięta jak niemiecka, holenderska czy belgijska albo francuska. W takich okolicznościach przyjęcie jednej waluty powoduje spowolnienie wzrostu gospodarczego takich słabszych gospodarczo krajów, a dla ich obywateli skutkuje to wzrostem cen i drożyzną. Warto zwrócić uwagę, że ta sytuacja powielała się w wielu państwach europejskich. To po pierwsze. A po drugie, kiedy spojrzymy na sytuację Włochów czy Hiszpanów czy Greków, to oni są od czasu wejścia w tych krajach euro w permanentnym kryzysie. Nie są w stanie dorównać do tempa rozwoju gospodarki niemieckiej i popadają w zadłużenie.

Czy chcemy pozbyć się możliwości niezależnego kształtowania polityki monetarnej i antyinflacyjnej? Czy chcemy, żeby decyzje o inflacji w Polsce i ratach kredytów zapadały w Brukseli? Albo wręcz w Berlinie?

Ano właśnie. Posiadanie własnej waluty daje szereg atutów, które powodują, że mamy szybką odpowiedź na ewentualnie pojawiające się potrzeby gospodarcze, bądź potrzeby finansowe. Co mam na myśli? Jeżeli na przykład zachodzi konieczność wprowadzenia odpowiednich tarcz antyinflacyjnych czy antykryzysowych, jak to miało miejsce w przypadku pandemii. Podobnie jest z tarczami związanymi z wojną na Ukrainie.

Mieliśmy więc mnóstwo przykładów, że polski rząd mógł szybko reagować na takie nagłe sytuacje przeznaczając odpowiednie tarcze, które chroniły różne grupy społeczne czy różne gałęzie polskiej gospodarki przed negatywnym wpływem wojny.

Tracąc taką autonomię na rzecz wspólnej waluty za każdym razem musielibyśmy się dostosowywać i pytać Europejskiego Banku Centralnego, co on na ten temat sądzi.

Chcę to jeszcze raz podkreślić, że wspólna waluta oczywiście tak, ale dla terytorium mniej więcej podobnego pod względem rozwoju gospodarczego.

Z tego też powodu jestem przeciwny przyjęciu waluty euro dzisiaj i w najbliższych latach. Warto przy tym jednak zaznaczyć, że gospodarka szybko pędzi do przodu nawet w trudnych warunkach wywołanych przez wojnę i pandemię. Nasza gospodarka rozwija się szybciej, niż inne rynki europejskie, które czasami popadają w pewien letarg.

Nie należy też porównywać sytuacji Polski, w sumie dość dużego kraju europejskiego z krajami niewielkimi jak na przykład Litwa czy Chorwacja, których gospodarki są niezwykle specyficzne i bardzo silnie połączone z gospodarkami największych państw europejskich.

Należy przy tym zaznaczyć, że te kraje i tak po wprowadzeniu euro odczuły dużą drożyznę i znaczny spadek dochodów społeczeństwa. Wprowadzenie euro w tych krajach – i to są fakty – powodowało, że na przykład Litwini przyjeżdżali na zakupy do Suwałk przez wiele lat i tak się dzieje do dnia dzisiejszego. Podobnie robią też przecież Słowacy na południu naszego kraju, ponieważ więcej za te same pieniądze mogą kupić w Polsce. Jednak podstawowym moim argumentem przeciwko wprowadzeniu waluty euro jest nierównoważność gospodarek oraz możliwość autonomicznego stosowania instrumentów finansowych w stosunku do potrzeb.

Dyscyplina finansów publicznych w Polsce jest spora, na co wskazuje na przykład zadłużenie w stosunku do PKB rzędu 40-41 procent. A jak sytuacja wygląda w tych dużych krajach, które weszły do strefy euro? We Włoszech jest to 160 procent, w Grecji – 220 procent, w Hiszpanii – 120 procent.

Dzisiaj Włosi, których gospodarka popadła w kłopoty przyznają w rozmowach często rację, że zbyt pochopnie ta waluta została przyjęta.

Instytut „Centre for European Policy in Freiburg” już w roku 2019 przeprowadził analizy opublikowane m.in. w „Deutsche Welle”. Wynika z nich jasno, że na strefie euro skorzystały jedynie Niemcy i w niewiele mniejszym stopniu Holandia. Najbardziej stratne natomiast są Włochy, Francja i Portugalia. Teraz do tego dochodzi jeszcze Chorwacja. Pan Grabowski zapytany właśnie o Chorwację uniknął odpowiedzi na to pytanie klucząc i zmieniając temat.

Gospodarka chorwacka oparta jest w ogromnym stopniu na turystyce, w tym w bardzo dużej mierze na turystach z Nieniec, którzy płacą tam w euro. Jednak ta gospodarka i tak poniesie straty i tempo rozwoju tego kraju spadnie. Jeszcze raz chcę to podkreślić, że decyzje wprowadzenia euro były bardziej ideologiczne niż racjonalne gospodarczo. Posiadanie autonomii własnego banku centralnego, który emituje własną walutę pozawala na szybkie działania wtedy, kiedy taka konieczność zaistnieje. Społeczeństwo natomiast korzysta o tyle, o ile ich dochody są mniej więcej równe i podnoszą się podobnie jak następuje wzrost gospodarczy. Stąd też słusznie Pan redaktor zauważył, że kraje, o których wspomnieliśmy - Włochy, Hiszpania, Grecja - poniosły bardzo duże straty. Tak więc euro jest ewidentnie walutą niemiecką i w sposób oczywisty służy gospodarce niemieckiej oraz tamtejszemu eksportowi i wzrostowi gospodarczemu, ale tak to nie działa w innych państwach.

Kolejna teza Pana Grabowskiego dotyczyła tego, żeby w Polsce prywatyzować – mówiąc kolokwialnie - wszystko, co się da. Mówi nawet o tym, że po ich dojściu do władzy rozdzieliliby Orlen od Lotosu i dodatkowo jeszcze wpuścili kolejny obcy kapitał na rynku paliw energetycznych dla - rzekomo - zwiększenia konkurencji na polskim rynku. Czy to nie przypomina trochę znanej mam już z okresu transformacji tzw. złodziejskiej reprywatyzacji?

Dzisiaj widać wyraźnie, że posiadanie własnych dużych koncernów z dużym udziałem Skarbu Państwa, bo te koncerny nie są przecież całkowicie państwowe, jest absolutnie konieczne dla funkcjonowania państwa. Kiedy była pandemia, to Orlen zareagował w ten sposób, że budował szpitale tymczasowe, produkował płyny odkażające, wykonując funkcje niezwykle istotne z punktu widzenia funkcjonowania państwa polskiego w ogóle. Takie koncerny, które są w stanie budować całe sieci stacji benzynowych (przykładem jest oczywiście Orlen), ale nie tylko, bo chodzi też o budowę farm wiatrowych na Bałtyku czy też własnych platform wydobywczych na Morzu Północnym, są niezwykle potrzebne i ważne dla każdego kraju, a te które nie posiadają takich dużych koncernów mają solidne kłopoty.

Pamiętam taką rozmowę, kiedy byłem wiceministrem sportu, z jednym z ministrów sportu jednego z niewielkich krajów w Europie Środkowej. On mi powiedział, że bardzo nam zazdrości takich firm jak Orlen, PGNiG, Tauron, KGHM czy Energę, ponieważ te nasze firmy w tak przemożny sposób wspierają polski sport, co w tamtym kraju obecnie jest niewykonalne z tego względu, że wszystkie rodzime firmy już dawno zostały tam sprzedane, a nowi właściciele z Europy Zachodniej czy świata nie są zainteresowaniu wspieraniem sportu obcego dla nich kraju. W Polsce natomiast jest to możliwe i tak się dzieje.

Warto tu zwrócić uwagę Panie redaktorze, że praktycznie na koszulce każdego sportowca, a tych medali mamy ostatnio w najróżniejszych dyscyplinach całe mnóstwo, są loga albo Orlenu, albo Energi albo Tauronu czy KGHM. Być może są to wkłady o mniejszej wadze finansowej, ale one są bardzo istotne elementy.

Najistotniejsze jednak, o czym już mówiłem, posiadanie takich koncernów jest kluczowe z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, ponieważ są one w stanie reagować na zachodzące potrzeby bardzo szybko, co nie byłoby możliwe, gdyby był to jedynie kapitał obcy. W związku z tym wyprzedawanie takiego majątku, jak robiła to Platforma Obywatelska, co na szczęście zostało zatrzymane, byłoby katastrofalne. Jednak firmy, które pozostały z dużym udziałem Skarbu Państwa nadal rosną w siłę, a ten krzyk, że tak nie powinno być jest całkowicie absurdalny. Tak się dzieje w różnych dziedzinach. W Radomiu powstaje na przykład państwowa fabryka broni, która nareszcie po wielu latach produkuje polskie karabiny według polskiego projektu, które są chwalone przez polskich żołnierzy, ale też otrzymują znakomite rekomendacje od żołnierzy ukraińskich na co dzień z nich korzystających. Mam na myśli karabiny GROT czy pistolety VIS 100. To z kolei spotyka się z krytyką opozycji oraz niektórych mediów prywatnych, że są to rzekomo produkty wadliwe. To jednak jest efekt nie do końca zrozumianego albo uświadomionego faktu, że są zwyczajnie manipulowani przez konkurencję i obcy kapitał, które nie życzą sobie wejścia na rynek polskich produktów. W dzisiejszym świecie wprowadzenie na taki rynek nowego produktu wymaga przecież ogromnych nakładów.

Odnosząc się dalej do wypowiedzi pana Grabowskiego, to stwierdził on, że należałoby prywatyzować dosłownie wszystko, w tym branże kluczowe dla bezpieczeństwa kraju, jak lotniska, przemysł zbrojeniowy czy już omawiany paliwowy. Jak należy to rozumieć?

To jest już jakieś szaleństwo. Podstawowe pytanie jest takie: w jakie ręce by to trafiło? Pamiętamy przecież lata 90-te, kiedy całe potężne polskie firmy, które były już konkurencyjne do firm zachodnich – produkujące na przykład sprzęt RTV, czy radiomagnetofony, adaptery albo inną zaawansowaną na tamte czasy elektronikę – były prywatyzowane. W efekcie działania te służyły najczęściej przejęciu polskiego rynku za bezcen – to jedno, a drugie, że cała masa Polaków traciła pracę, ponieważ były one następnie likwidowane i znikały bezpowrotnie.

Gdyby to była inwestycja od zera i szłoby za tym wybudowanie fabryki w szczerym polu, to taka działalność była i jest nadal dla każdego kraju korzystna. U nas jednak podczas tej szalonej prywatyzacji likwidowano polskie firmy i miejsca pracy. Jeśli jakaś polska firma dobrze sobie radziła i płaciła podatki, to przecież nie było żadnego uzasadnienia, ażeby ją oddawać w obce ręce, ponieważ takie – nazwijmy to – „srebra rodowe” sprzedaje się tylko raz.

W czasach PRL-u Polska była przecież drugim na świecie producentem motocykli i motorowerów, a ten przemysł został – mówiąc kolokwialnie – został całkowicie uziemiony.

W wyniku politycznej decyzji w Związku Radzieckim, który wymusił produkcję śmigłowców w Świdniku, zakazano produkcji tych motocykli i motorowerów, a taśmy produkcyjne zostały zamknięte. One na polski rynek produkowały dziesiątki tysięcy motocykli. Co warto także podkreślić, bardzo mocny był ich eksport do Indii, Egiptu czy Turcji, Iranu i Iraku.

Jak odniesie się Pana Poseł do wypowiedzi polityków Platformy Obywatelskiej, ale nie tylko, że należy drastycznie ograniczyć programy socjalne wprowadzone przez rząd Zjednoczonej Prawicy? Wraca też temat podniesienia wieku emerytalnego, co niektórzy określają nawet jako „konieczność”.

Dobrze, że na przykład Pan Grabski to mówi, ponieważ jest to uczciwe postawienie sprawy, a nie oszukiwanie, jak to miało miejsce przed drugą kadencją PO-PSL, kiedy sam Donald Tusk zapewniał, że wiek emerytalny nie zostanie podniesiony, a następnie wyborców oszukano i go podniesiono. Dzisiaj mówienie o tych kwestiach w tak otwarty sposób spowoduje, że wyborcy będą mogli w sposób przejrzysty dokonywać wyborów.

Jeśli chodzi o likwidację polskiej biedy na prowincji, to jest to ogromny sukces rządów Zjednoczonej Prawicy. Jest to wspieranie rodzin z dziećmi i osób starszych i nie wydaje mi się, aby Polacy pozwolili odebrać sobie raz nabyte środki, które często decydują o wychowaniu dzieci czy posłaniu dzieci do lepszej szkoły.

Dobrze oczywiście, że niektórzy uczciwie to mówią, że jeśli oni by wygrali wybory, to te wszystkie dodatki zostałyby zlikwidowane.

Jak ważna jest własna waluta i polskie koncerny narodowe?

Jest to szczególnie istotnie z punktu widzenia suwerenności narodowej. Trzeba to sobie jasno powiedzieć, że w ramach Unii Europejskiej są różne pomysły na przyszłość – czy to w Niemczech, Francji, czy Holandii. Są różne polityki. Jedni są bliżej Rosji a drudzy dalej, jedni bliżej USA – inni nie. Różnice zdań dotyczą też poziomu i zakresu integracji. Nie posiadanie własnego banku, własnej waluty i własnej silnej gospodarki powoduje ubezwłasnowolnienie danego państwa i ewidentny spadek jego suwerenności. Jeszcze raz to podkreślę, że należy to traktować i oceniać w kategoriach suwerenności, a ktoś, kto uważa, że powinniśmy wyprzedać „srebra rodowe”, ktoś kto uważa, że powinniśmy się pozbyć własnej waluty, własnego banku centralnego, proponuje rozwiązania, które wprost groziłyby utracie pełnej suwerenności Polski.

Bardzo dziękuję Panu Posłowi za rozmowę.