- Im więcej tego typu odważnych działań tym większa szansa, że ten Lenin ze stoczni zostanie usunięty. Miasto Gdańsk ustami rzecznika Antoniego Pawlaka, mówi, że będzie broniło Lenina niemal jak niepodległości. Jak ktoś będzie go chciał obrzucić farbą czy zakryć napisem, jak ma to miejsce teraz, to będzie to potraktowane tak, jak ktoś poszedł do zabytkowego Dworu Artusa i namalował na ścianie graffiti. Jeśli 84-letnia pani w pojedynkę postanowiła działać i nie dała odsłonić napisu Lenina, to ja jestem dla niej pełen podziwu – mówi Cenckiewicz.
- Ja nie pozwolę nic ruszyć, proszę powiedzieć, że Pani Ala się nie zgodziła – mówiła do zdziwionych pracowników firmy, którzy chcieli zabrać się za usuwanie napisu "Solidarność". - Niech przyjedzie policja albo Adamowicz. On tu w ogóle nie bywa – dodała.
- My mamy zadanie zdjąć ten napis. Przewróci nam pani drabinę? - próbowali bez przekonania negocjować pracownicy firmy. Niewiele to jednak pomogło. - Ja nie pozwolę, ja tutaj jestem 30 lat i nie dam. Co mi tu Lenin będzie wisiał, jaki on patron, co on zrobił dla Stoczni? - denerwowała się Olszewska.
W końcu pracownicy, którzy mieli ściągnąć napis dali za wygraną. – No to po robocie, nie chcemy się narażać. Jak miasto zapewni pięć radiowozów, to możemy jutro ściągać - powiedział jeden z nich.
Napis "Solidarność" przykrył w nocy z niedzieli na poniedziałek napis "im. Lenina" umieszczony na zrekonstruowanej w połowie maja bramie Stoczni Gdańsk. Na razie nie ustalono, kto przytwierdził logo "Solidarności" do bramy. Odrestaurowanie bramy i kontrowersyjny powrót na nią historycznego patrona od samego początku budzi wiele kontrowersji – informuje TVN24.
JW/TVN24