Irina Szypitko i Irina Fiet odwoływały się jednak do konstytucji, w której nie ma zakazu małżeństw między osobami tej samej płci. W ich imieniu kwieciste przemowy o tolerancji i dyskryminacji wygłaszał adwokat i jednocześnie znany w Moskwie homoideolog Nikołaj Aleksiejew. Jednak nie przekonał on sędzi. - Rosyjski kodeks rodzinny nazywa małżeństwem wyłącznie związek mężczyzny i kobiety – uzasadniała przedstawicielka wymiaru sprawiedliwości.

Kobiety w rozmowie z „Rzeczpospolitą” skarżą się na homofobię w sądzie: – Sędzia zadawała nam prowokacyjne, wręcz chamskie pytania. Na przykład: „A pani to kim jest, mężem czy żoną?” - mówi Irina Fiet. W myśl wytycznych homopropagandy to jednak nie koniec. W październiku kobiety zamierzają wziąć „ślub” w kanadyjskim Toronto, a potem procesować się o uznanie tego aktu w Rosji.

O homoseksualizmie rosyjskie media piszą najczęściej przy okazji rozpędzenia kolejnego marszu w obronie ich „praw”. Szczególnie aktywny na tym polu jest mer Moskwy Jurij Łużkow. Polityk nazywa homoseksualistów „nasieniem szatana” i zapewnia, że do parady równości dojdzie w stolicy... Ale tylko i wyłącznie „po jego trupie”.

Mer mówił niejednokrotnie, że nie zabrania im zbierania się „w swoich klubach”, ale nie życzy sobie, by demonstrowali swoją odmienność na ulicach. Poglądy moskiewskiego mera podziela zdecydowana większość rosyjskiego społeczeństwa. Zdecydowanie przeciwko homoseksualizmowi występuje również tamtejsza Cerkiew prawosławna.

 

MM/Wyborcza.pl/PAP

/