Zdaniem gen. Polko sytuacja związana z mobilizacją Ukraińców przebywających w innych krajach europejskich wpływa demoralizująco na tych, którzy walczą już na froncie.

„Ktoś walczy, przelewa krew, ryzykuje życie, a ktoś w tym czasie zarabia, dorabia się, a wręcz bierze zasiłki. Jednak jestem daleki od osądów” – powiedział gen. Polko w rozmowie z portalem DoRzeczy.

„Część tych ludzi może korumpowała urzędników, stąd miały miejsce dymisji komendantów komend rekrutacyjnych obwodowych, a to spotęgowało chaos. Takie błędy trudno naprawiać. W Polsce też to się zdarzało” – dodał.

W jego ocenie trzeba działać „mądrze”, aby komendy wojskowe nie straszyły rekrutów, tylko zachęcały ich do spełnienia żołnierskiego obowiązku.

Gen. Polko podkreślił także, że system, jaki panował na Ukrainie, nie zapewniał ukraińskim żołnierzom odpowiedniego ekwipunku, takiego jak kamizelki kuloodporne.

„Nikt nie chce być mięsem armatnim. Dlaczego Ci ludzie uciekali? Nie chcieli być mięsem armatnim jak rosyjscy żołnierze. Takie było w tamtym systemie podejście do nich, że będą wysłani na front, muszą załatwić sobie uzbrojenie, kupić kamizelkę. Sam dostawałem zapytania z Ukrainy, czy mam jakieś kamizelki, bo armia tego nie zapewnia” – powiedział gen. Polko.

„Oni bali się, więc uciekali. Jestem w stanie to zrozumieć” – dodał.

Zdaniem generała ukraińskim żołnierzom należy dać gwarancję, że nie pójdą na front z pustymi rękami. Konieczne jest także odpowiednie przeszkolenie rekrutów, które nie musi odbywać się na Ukrainie, ale w innych krajach europejskich, w tym w Polsce.

W jego ocenie ukraiński rekruci powinni trafiać na front po przeszkoleniu i po doposażaniu.

„Jestem przekonany, że zdecydowana większość z nich chce bronić swojego kraju, ale w sposób ludzki, nie chcą być traktowani przedmiotowo, nie chcą być wysyłani na śmierć” – dodał gen. Polko.