Prawo i Sprawiedliwość w niedawnym sondażu TNS Polska miało poparcie na poziomie 42 proc., PO 17 proc., a Nowoczesna 10 proc. Z kolei dziś ta sama pracownia opublikowała badanie, w którym PiS zdobyło 27 proc. poparcia, a Nowoczesna… 24 proc. O aktualnych sondażach i wnioskach jakie mogą płynąć z ich wyników rozmawiamy z publicystą i pisarzem Marcinem Wolskim.

 

Skąd mogą się brać tak wielkie dysproporcje w wynikach badań sondażowych?

Wydaje się, że opinia publiczna jest w tej chwili bardzo rozchwiana. Jest stale bombardowana różnymi informacjami i targają nią zmienne emocje. Warto zwrócić uwagę, że dzisiejsze sondaże nie niosą za sobą żadnych szczególnych konsekwencji. W okresie przedwyborczym ludzie są dosyć powściągliwi w określaniu swoich preferencji, gdy wiedzą, że lada moment będą głosować. Teraz, gdy wiemy, że najbliższe głosowanie czeka nas dopiero za trzy lata i to głosowanie w wyborach samorządowych, ludzie bardziej dają się ponosić emocjom i nastrojom. Stąd może się brać takie rozchwianie w wynikach sondaży.

Wysokie wyniki Nowoczesnej są więc efektem emocji?

Na zdrowy rozsądek oczywistym jest, że Petru jest przeszacowany. Trudno sobie bowiem wyobrazić, by w normalnym społeczeństwie jedna czwarta ludzi głosowałaby na partię bankierów, partię par excellence liberalną.

Czy aktualne sondaże mogą nas mimo wszystko doprowadzić do jakiś konkluzji?

Gdy patrzymy na te wszystkie sondaże, możemy jednak wyciągnąć parę wniosków. Po pierwsze widać, że PiS się „okopało”. Nawet jeżeli trochę traci, to nie tyle, ile życzyliby sobie tego jego wrogowie. Zostaje przy tej partii żelazne poparcie na pewnym wysokim poziomie. Z drugiej strony Platforma jak wynika z większości badań, leci na twarz, poparcie jej spada i jest jednak za partią Petru.

Mimo, że Petru jest przeszacowany, poparcie dla niego wzrosło. Dlaczego?

Aktualny awans Petru jest zaskakujący, ale myślę, że jest to efekt świeżości, a także wynik tego, że w tej nieustabilizowanej obecnie sytuacji, to właśnie on wziął na siebie sztandar chorążego opozycji. Platforma jest podzielona. SLD, choć jest poza parlamentem, też mogłoby coś zdziałać, ale to środowisko również jest podzielone. Zafundowało sobie wybory ogólnokrajowe z dziewięcioma kandydatami. To dowodzi pewnej bezradności i dostrzegają to nawet sympatycy lewicy.

Jaki los tym samym może czekać SLD w bliskiej przyszłości?

Partie, które w sytuacji dramatycznej dla siebie nie są w stanie szybko wyłonić przywódcy, nie mają przed sobą perspektyw. To dotyczy tak SLD jak i Platformy Obywatelskiej.

Do jakich jeszcze wniosków możemy dojść, obserwując obecne badania sondażowe?

Kolejna rzecz, którą warto zauważyć to fakt, że w większości tych sondaży poparcie raczej nie spada Kukizowi. Nie ma w tej chwili zagrożenia, by Ruch Kukiza został zmieciony ze sceny politycznej. Przeciwnie, jego rola ulega w tej chwili wzmocnieniu. Kukizowi grozi za to sytuacja podobna do tej, która spotkała KPN. Tamta partia również miała bardzo mocne hasła i dobre intencje, ale bała się współuczestnictwa w ważnych decyzjach i to ją zgubiło. Kukiz powinien się jakoś określić i być bardziej aktywny.

To powinien zrobić Kukiz. A co w obecnej sytuacji powinno zrobić PiS?

Przed Prawem i Sprawiedliwością stoi dylemat – albo będą chcieli się podobać wszystkim i utrzymają dobrą pozycję w sondażach, albo za cenę tymczasowego spadku poparcia sondażowego, zrobią to, co mają do zrobienia i potem już spokojnie będą mogli powrócić do odzyskiwania poparcia centrum.     

Bardzo dziękuję za rozmowę

Rozmawiał MW