Fronda.pl: Podczas przesłuchania przed sejmową komisją śledczą ds. VAT mogliśmy zaobserwować nieco inną „twarz” Donalda Tuska, niż ta, którą znamy z innych jego wizyt w Polsce. Szef Rady Europejskiej i były premier RP wydawał się jakby mniej pewny siebie...

Witold Waszczykowski, b. szef MSZ, europoseł PiS: Również miałem takie odczucie. Komisja pracuje już dłuższy czas, zdołała zebrać sporo materiałów. Jeżeli więc Tusk uciekał w jakieś filipiki polityczne, posłowie wyraźnie próbowali dyscyplinować go i naprowadzać na konkrety, na to, co było przedmiotem zainteresowania komisji. Członkowie komisji zebrali przecież obszerny materiał oraz dysponują wiedzą wynikającą z zeznań wcześniejszych świadków. Donald Tusk rzeczywiście na tym tle wypadł blado,ponieważ kolejny raz pokazał, że praktycznie niczym się nie interesował, obowiązki cedował na swoich współpracowników. Wielokrotnie podkreślał, że ma duże zaufanie do tego czy innego ministra czy urzędnika, zakładał, że współpracownicy mają większe kompetencje w danej sprawie, niż on sam. Nadzoru merytorycznego ze strony premiera Tuska praktycznie nie było. Podobnie można ocenić jego nadzór polityczny, który przecież powinien być, nawet w sytuacji, gdy premier nie był zaangażowany w kwestie finansowe, techniczne, takie jak obliczanie VAT. A przecież docierały do niego informacje, że pieniądze wypływają z budżetu. Ludzie, którzy byli doradcami premiera Tuska powinni mu o tym wspominać, a on sam, jak widać, zbytnio się tym nie interesował.

Były szef polskiego rządu wydawał się również nieco osamotniony. Jego wizycie w Warszawie celem złożenia zeznań przed komisją śledczą nie towarzyszył żaden happening polityczny, „spontaniczny” spacer z sympatykami i cała otoczka, którą serwowano nam wcześniej, czy to podczas wizyt Tuska w prokuraturze, czy to innych wydarzeń z jego udziałem

To prawda. Poprzednim przesłuchaniom Donalda Tuska w prokuraturze czy też jego wystąpieniom czy wizytom na uroczystościach zawsze towarzyszyły jakieś mniejsze czy większe grupy ludzi, którzy dostrzegali w nim wodza, zbawcę, rycerza na białym koniu, który „wróci i pozamiata”, zrobi porządek z obecnym rządem. Także faktycznie znamienne jest to, że dziś nikt już na Tuska nie czeka, nikt po stronie opozycyjnej nie pokłada już w nim nadziei, że jest to człowiek, który powróci i podniesie do zwycięstwa.

Jaki obraz państwa Donalda Tuska wyłania się z poniedziałkowego przesłuchania?

Państwo Tuska bardzo dobrze podsumował jego własny minister spraw wewnętrznych i administracji, pan Sienkiewicz. Mam oczywiście na myśli jego słowa o „kamieni kupie” i tak dalej... To państwo było iluzoryczne. Sam były premier przyznał podczas przesłuchania, że dopiero w poniedziałek wieczorem zaczynał „funkcjonować” do czwartku czy piątku, gdy już wyjeżdżał i „haratał w gałę” czy też działał na innych płaszczyznach niż państwowe. Ekipa Tuska ślepo uwierzyła w to neoliberalne przesłanie, że wszystkim pokieruje „niewidzialna ręka rynku”. Wychodzili przez lata z założenia, że w Unii Europejskiej czy NATO nie trzeba realizować naszych celów strategicznych, wystarczy po prostu tam być. To założenie okazało się błędne. Neoliberalizm, który nie chciał pilnować spraw państwowych przyczynił się do tego, że- jak przypomina dzisiaj premier Morawiecki- co najmniej jeden budżet państwowy... po prostu „wyparował”. Gdyby ta sytuacja trwała nadal, to państwo polskie byłoby dziś w stanie upadku. Powiedziałbym, że nieformalnym hasłem przewodnim ekipy PO-PSL było Owsiakowe „róbta co chceta”. Nie była to polityka odpowiedzialna, nie był to odpowiedzialny rząd. W społeczeństwie demokratycznym, nawet „otwartym”, liberalnym, ludzie oczekują, że rząd będzie wykonywał swoje obowiązki, a więc zapewni obywatelom bezpieczeństwo, zapewni pewne podstawy funkcjonowania państwa. A jednak w przypadku rządu Donalda Tuska czegoś takiego nie było. Można było robić przekręty na VAT, tworzyć „piramidy finansowe”, takie jak Amber Gold czy na inne sposoby ogrywać państwo. W tym wszystkim najbardziej martwi mnie fakt, że minęły cztery lata, a wciąż zbyt mało jest wyroków, zbyt mało osób ukaranych za to, co się wówczas działo.

Zdaje się, że wielu Polaków czeka, aż niektórzy prominentni politycy rządu PO-PSL poniosą odpowiedzialność za pewne błędy, zaniedbania czy poważniejsze uchybienia, których się dopuszczali

Do tego właśnie zmierzam. Uważam, że po czterech latach powinniśmy zmierzać już do rozliczenia znacznej części polityków. Nie chodzi o czysto symboliczne napiętnowanie tego czy innego ministra z rządu PO-PSL. To powinny być już pozwy sądowe i zawiadomienia do prokuratury.

A może problem polega na tym, że rządowi nie udało się- z wiadomych powodów- doprowadzić do końca reformy sądownictwa?

To prawda. Pokazuje to chociażby przykład komisji badającej aferę reprywatyzacyjną w Warszawie. Gdziekolwiek Komisja znalazła przekręt i chciała go naprawić, wyprostować, sądy oddalały jej wnioski. Rzeczywiście, sądy blokują wiele spraw, które można przez nie przeprowadzić i ukarać winnych. Nie udało się przeprowadzić kompleksowej reformy i dziś sądy wydają niektóre wyroki zwyczajnie na złość temu państwu, temu rządowi, który chce rozliczyć afery poprzedniej ekipy. Każdemu rządowi zdarzają się błędy, ale w niektórych przypadkach można mówić wręcz o pewnych działaniach kryminalnych.

Czy sądzi Pan, że w przypadku ewentualnej wygranej Zjednoczonej Prawicy w jesiennych wyborach, sprawy nabiorą przyspieszenia w następnej kadencji?

Jest taka nadzieja. Podczas tej kadencji z reformą sądownictwa musieliśmy się jednak nieco wstrzymać z uwagi na regularne napaści niektórych instytucji europejskich, które pod wpływem szczucia totalnej opozycji przyjęły fałszywą perspektywę w sprawie reform wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Musieliśmy więc skupić się na pewnych priorytetach, takich jak reformy socjalne, walka z mafiami VAT itd. Najważniejsze stało się odbudowanie budżetu, zapewnienie obywatelom lepszego funkcjonowania, lepszego życia. Bo przecież również na tym polega europeizacja. To nie tylko pewne „europejskie” wartości, ale i podnoszenie standardu życia ludzi, tak jak czynimy to poprzez nasze transfery społeczne. Wiele z tych priorytetów udało nam się zrealizować, choć częściowo, oczywiście, kosztem naprawy wymiaru sprawiedliwości. Mam jednak nadzieję, że w obecnej sytuacji, gdy konstytuuje się nowy Europarlament, nowe władze KE, będzie też polski komisarz, który podejmie współpracę z polskim rządem. Jeżeli więc uda nam się przekonać wielu polityków i urzędników europejskich, że nasze reformy wymiaru sprawiedliwości nie idą na przekór demokratycznym wartościom, wręcz przeciwnie, często bazują na podobnych rozwiązaniach przyjętych w niektórych krajach Europy Zachodniej, wówczas będziemy mogli dokończyć naszą reformę sądownictwa i wtedy rzeczywiście będzie można rozliczać stare błędy i stare problemy, które na dziś pozostają nierozwiązane.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozm. Joanna Jaszczuk