Natychmiast po stworzeniu pierwszego człowieka, mężczyzny i kobiety, Bóg ustanowił małżeństwo: ci dwoje będą jednym ciałem (Rdz 2, 24). Dlaczego więc rozdzielamy nasze ciała prezerwatywami, dlaczego przez swoją postawę antykoncepcyjną niszczymy miłość małżeńską i więzy łączące nas z Bogiem?

     Dzisiejszy świat ciągle nas przekonuje, że zakupiony przez nas towar ma zdolność rozwiązywania naszych problemów. Antykoncepcja jest takim samym towarem i tak samo w zamyśle jej producentów ma rozwiązywać jakiś problem. Chodzi jednak o to, że "problemem", jaki rozwiązuje antykoncepcja, jest miłość małżeńska zakorzeniona w Bogu.

     Popatrzmy na sprawę trzeźwo: kto wymyślił seks? Jak miał wyglądać seks w zamyśle Autora? Każdy wie, że Bóg zaprojektował współżycie małżeńskie jako pełne zjednoczenie cielesne, dopełniające jedność duchową. Napisane jest: "i poznał Adam swoją żonę Ewę, i poczęła (...)" (Rdz 4, 1). Biblia Tysiąclecia oddaje ten werset słowami "zbliżył się do swojej żony". Akt małżeński ma być aktem w którym małżonkowie stają się szczególną jednością w miłości Jezusa.

     Antykoncepcja jest zaprzeczeniem tej jedności, tego wzajemnego poznawania się i zbliżenia. Każdy jest w stanie zrozumieć, dlaczego. Akt małżeński jest święty, a ingerencja w jego naturę jest świętokradztwem. Bóg jest obecny w jedności małżeńskiej poprzez sakrament małżeństwa, nie obrażajmy Go więc stosowaniem środków bezczeszczących świętą jedność dwojga ludzi.

     Zwolennicy antykoncepcji mają odmienną wizję małżeńskiego życia, odartego ze świętości i obecności samego Boga Stwórcy, którą proponują nam wraz z antykoncepcją. I najdziwniejsze jest to, że wielu z nas na to się godzi. Rezygnujemy z tego, co jest naprawdę dobre, na rzecz tego, co stwarza pozory dobra, ale niszczy jedność małżeńską i w konsekwencji burzy nasze szczęście. Tak, nie pomyliłem się: nasze szczęście. Bo jeżeli Bóg zaplanował dla nas szczęściodajną jedność małżeńską, której elementem jest współżycie seksualne i nierozerwalnie związana z nim płodność, to tylko realizacja zamysłu Bożego może dać nam szczęście. Kiedy burzymy zamysł Boga, nie osiągamy szczęścia. Kiedy niszczymy to, co Bóg stworzył, popełniamy grzech ciężki. Kiedy wiedząc, że popełniamy grzech, nadal to czynimy, mamy poważny problem.

     Ojciec Święty Jan Paweł II nauczał, że poprzez naszą seksualność Bóg powołuje nas do "miłości oblubieńczej", która nadaje ostateczny sens "naszemu bytowaniu w świecie" (16.01.1980). Ta miłość zakłada płodność, więc kiedy swoją postawą antykoncepcyjną mówimy płodności "nie!", popełniamy grzech. Bóg pragnie powołać do życia nowego człowieka, a my, małżonkowie, którzy przysięgaliśmy "przyjąć i po katolicku wychować potomstwo", stosujemy środki chemiczne, hormonalne i mechaniczne, by nie dopuścić do poczęcia... Sprzeciwiając się Bogu, popełniamy bardzo poważny grzech. Nie lekceważmy ostrzeżenia: "Jeśli bowiem dobrowolnie grzeszymy po otrzymaniu pełnego poznania prawdy, to już nie ma dla nas ofiary przebłagalnej za grzechy, ale jedynie jakieś przerażające oczekiwanie sądu i żar ognia, który ma trawić przeciwników" (Hbr 10, 26-27).

     Bóg stworzył nas i uznał, że wszystko jest bardzo dobrze zrobione (Rdz 1, 31). Nasi prarodzice zapragnęli jednak poznać "dobro i zło" - ponieważ zła nie znali, a wydawało im się ono równie atrakcyjne, jak dobro, które już znali. Aby naprawić ich błąd, Jezus musiał umrzeć na krzyżu jako ofiara za nasze grzechy, przez co umożliwił nam życie w wolności i świętości. Wybierzmy więc to życie w wolności, świętości, miłości i jedności małżeńskiej. Nic nam to nie zaszkodzi, jeżeli zaczniemy szanować plany Boże i żyć w zgodzie z naszą naturą. Wprost przeciwnie - wiele zyskamy. Przede wszystkim umożliwimy Bogu Jego obecność w naszym życiu, bo jest tylko jedna rzecz, której Wszechmocny Bóg nie może uczynić: nie może być tam, gdzie Go nie chcą i gdzie rozmyślnie niszczą to, co On z miłością stworzył. 

Mirosław Rucki

Miłujcie się 3/2008