„Ten konflikt nie może być tylko sprawą polską, jak zdają się chcieć nasi politycy. Trzeba go umiędzynarodowić. Jeżeli tego nie zrobimy, jeżeli będziemy walczyć w samotności, to będziemy skazani na przegraną. W tej chwili przewaga, przynajmniej medialna, jest po stronie Łukaszenki i Putina. Oni zdobyli tę przewagę manipulując mediami, a nas generalnie w mediach międzynarodowych nie ma. W ten sposób tę wojnę przegrywamy” – mówi w rozmowie z portalem Fronda.pl gen. Waldemar Skrzypczak, były Dowódca Wojsk Lądowych.

 

Fronda.pl: W związku z rekomendacją szefa MSWiA, w porządku dzisiejszych obrad Rady Ministrów znalazła się kwestia przedłużenia stanu wyjątkowego na terenach graniczących z Białorusią. W ocenie Pana Generała to przedłużenie jest zasadne?  

Gen. Waldemar Skrzypczak: Nie widzę przesłanek, które skłaniałyby do utrzymania stanu wyjątkowego. W mojej ocenie wszystko to, co było powodem do wprowadzenia stanu wyjątkowego, co uważałem za zasadne, zostało już wyczerpane. W tej chwili musimy skupić się przede wszystkim na zmianie strategii. Płot i pilnowanie tego płotu może trwać bez końca, to nie jest uzasadnienie dla stanu wyjątkowego. Ta fala jest coraz większa. Nie zatrzyma jej płot i żołnierze. Potrzebujemy reakcji międzynarodowej. Ten konflikt nie może być tylko sprawą polską, jak zdają się chcieć nasi politycy. Trzeba go umiędzynarodowić. Jeżeli tego nie zrobimy, jeżeli będziemy walczyć w samotności, to będziemy skazani na przegraną. W tej chwili przewaga, przynajmniej medialna, jest po stronie Łukaszenki i Putina. Oni zdobyli tę przewagę manipulując mediami, a nas generalnie w mediach międzynarodowych nie ma. W ten sposób tę wojnę przegrywamy.

Dlatego trzeba natychmiast zmienić strategię. Zamiast skupiać się wyłącznie na pilnowaniu płotu, należy podjąć działania w skali międzynarodowej. Zaangażować musi się Unia Europejska, aby ci migranci do naszych granic nie docierali. Trzeba spowodować większe restrykcje wobec Łukaszenki. Nie możemy walczyć sami, bo to jest walka na wyczerpanie i na przegraną. Potrzebujemy radykalnych restrykcji przeciwko Łukaszence, których sami nie wprowadzimy.

Unia Europejska miała naciskać, aby Polska poprosiła o pomoc Frontex. To może być ten pierwszy krok w kierunku umiędzynarodowienia tego konfliktu?

Frontex tak, ale nie tylko Frontex. Powinny do nas przyjechać zachodnie media. Skoro nie mamy nic do ukrycia, zapraszajmy je i pokazujmy co się dzieje za wschodnią granicą. To jest nasz atut, którym możemy wygrać. Jeżeli będziemy prowadzić wojnę w samotności, bez mediów, to tę wojnę przegramy – medialnie i wojskowo. Mamy dobrych żołnierzy, mamy dobrą Straż Graniczną, ale skazujemy ich na beznadziejną walkę, ponieważ walczymy w samotności. Trzeba wokół kryzysu na granicy stworzyć międzynarodowy front walki z Łukaszenką. W innym przypadku ośmieszymy się na całym świecie.   

Na wczorajszej konferencji minister Kamiński przekazał, że po weryfikacji 200 migrantów przebywających w polskich ośrodkach okazało się, że 50 z nich ma przeszłość kryminalną bądź terrorystyczną. „Osoby szturmujące granice mają kontakty z terrorystami, są tam kryminaliści, ludzie z zaburzeniami” – mówił minister. Pod adresem rządu padły oskarżenia, że w ten sposób stygmatyzuje on wszystkich migrantów. To próba stygmatyzacji, czy jednak białoruskie służby celowo sprowadzają do Europy osoby z kryminalną przeszłością i terrorystycznymi powiązaniami?

Nie można mówić o Arabach i Afgańczykach, że to są zboczeńcy i ludzie z dewiacjami. Taka retoryka wywoła na świecie oskarżenia o rasizm pod adresem Polski. Tego nie wolno robić. Niestety, PR mamy słaby.

Co do przeszłości tych ludzi. Być może wśród migrantów, zwłaszcza pochodzących z Iraku, są ludzie związani z ISIS, przerzucani do Europy w ramach jakiejś tajnej operacji. Tego nie należy wykluczać. Ale pokazywanie fotografii żołnierza armii afgańskiej, wykonanej w czasie, kiedy w Afganistanie byli Amerykanie? Przecież to żołnierz, który ucieka przed talibami. Zdjęcia, które były na tej konferencji pokazywane, są w powszechnym obiegu. Takie obrazki, przedstawiające choćby dekapitację, nie są niczym nowym i ludzie się z takimi obrazkami już nie raz zetknęli. Nie wiem więc, skąd nagle takie zdziwienie wywołane obrazkami znanymi od wielu lat. Dla przykładu, jedno z prezentowanych wczoraj zdjęć pokazywało dekapitację dokonaną przez żołnierzy ISIS w Libii. To żadne nowe zdjęcie. To nie są materiały operacyjne, to materiały powszechnie dostępne w mediach. Natomiast pokazywanie tych drastycznych treści, pedofilii i zoofilii, moim zdaniem jest nieuzasadnione. Powiedziałbym, że czymś niechlubnym ze strony polityków jest to, iż w ten sposób próbują wzbudzić niechęć w stosunku do migrantów. Trzeba przy tym zwrócić uwagę na fakt, że te dewiacje, np. w Afganistanie, niekoniecznie są uznawane za dewiacje. W naszej kulturze są to godne wszelkiego potępienia skrzywienia, ale w kulturze Bliskiego Wschodu już niekoniecznie. Tutaj musieliby się wypowiedzieć kulturoznawcy i obyczajoznawcy, ale dla tamtej kultury nie jest to niczym wyjątkowym.

Mam wrażenie, że operacja PR-owo została źle przygotowana. Zaprezentowano informacje powszechnie znane, nihil novi. W tym wszystkim brakuje profesjonalizmu. Potrzebujemy profesjonalizmu ludzi doświadczonych w prowadzeniu operacji propagandowych w ramach wojny informacyjnej. To jest robota dla profesjonalistów, nie dla amatorów. Takich profesjonalistów w Polsce mamy. W Bydgoszczy jest Centralna Grupa Działań Psychologicznych, która była z nami od początku wojny w Iraku, szkolona przez Amerykanów. To są najwyższej klasy specjaliści do prowadzenia działań propagandowych w ramach wojny informacyjnej. Są przygotowani, aby prowadzić działania przeciwko Łukaszence i Putinowi. Mają do tego wszelkie potrzebne narzędzia. To wykwalifikowana, wyspecjalizowana jednostka wojskowa. Nie wiem, dlaczego w tym konflikcie nie jest wykorzystana.  

Tymczasem Białoruś oskarża Zachód o przepychanie terrorystów na ich terytorium pod pretekstem zawracania migrantów. Prowokacje reżimu Łukaszenki nie ograniczają się jednak do oskarżeń. Szef MON mówił o prowokacjach na granicy. Białoruscy pogranicznicy mają np. celować w kierunku polskich żołnierzy, rzucać w nich kamieniami czy strzelać w powietrze. Jaki jest cel tych działań? Łukaszenka chce sprowokować otwarty konflikt przy granicy?

Łukaszenka chciałby konfliktu, ale na tej zasadzie, że to my otworzymy pierwsi ogień. Liczy na to, że nie wytrzymamy, stracimy cierpliwość i coś zrobimy. Mam nadzieję, że tak się nie stanie. Mamy dobrych żołnierzy, którzy na pewno nie dadzą się sprowokować.

Jeśli w naszych żołnierzy są rzucane kamienie, po prostu odsuńmy ich od zasięgu tych kamieni. Przecież czy żołnierz stoi przy concertinie (drut ostrzowy – red.), czy sto metrów dalej, to jego karabin ma praktycznie ten sam zasięg. Nie narażajmy naszych żołnierzy na to, żeby jakiś białoruski KGB-owiec obrzucał ich kamieniami. Trzeba ich po prostu odsunąć i zrobić dystans.

Dlatego mówię, że stan wyjątkowy się wyczerpał i w zasadzie niczego nowego już nie wniesie, bo stan wyjątkowy był czasem na uporządkowanie spraw związanych z pilnowaniem granicy. Wtedy on był uzasadniony, trzeba było uszczelnić granicę. Ale poza postawieniem zasieków co można zrobić? Nie da się żołnierzami pilnować granicy! Na tej granicy, po drugiej stronie, są wykwalifikowane, specjalistyczne organizacje przestępcze zajmujące się przemytem ludzi. Oni przeprowadzają różnych ludzi. Ważne jest dla nich to, żeby ludzie ci płacili. Być może są wśród nich ludzie z ISIS czy talibowie, których w ramach jakiejś operacji próbuje się do Polski przerzucić. To jednak nie jest powszechne. Głównie są tam uciekinierzy z Afganistanu (ta fala dociera już do Polski) i Iraku.  

Jeżeli tam jest sztab kryzysowy, to ten sztab musi zacząć myśleć o osłonie operacyjnej i medialnej naszych żołnierzy. Trzeba wycofać ich poza zasięg tych kamieni, którymi są obrzucani, bo to uwłacza godności żołnierza. Nie wolno ich narażać na takie upokorzenie.

Teza o ewentualnym ataku ze strony Białorusi może wydawać się absurdalna, ale czy Polska jest na taką ewentualność przygotowana? Zdajemy się być przygotowani w kwestii szczelności granic, wsparta przez wojsko i policję Straż Graniczna radzi sobie z obecnymi wyzwaniami, o czym świadczy liczba udaremnionych prób nielegalnego przekroczenia granicy. Nasza wschodnia granica jest równie dobrze przygotowana pod względem militarnym?

Jeżeli doszłoby do konfrontacji z Białorusią, to Białoruś z nami szans nie ma. W kilka dni będziemy w Mińsku, nie ma dwóch zdań. Problem polega na tym, że patronem Białorusi jest Putin. Łukaszenka bez zgody Putina na pewno na nic się nie porwie. Jeśli doszłoby do konfrontacji, to doszłoby do konfrontacji z udziałem armii rosyjskiej. Mam nadzieję, że nikt u nas nie podejmie decyzji, byśmy uderzyli pierwsi. Łukaszenka chce sprowokować konflikt graniczny i zaangażować do tego instytucje międzynarodowe. On chce pokazać, że to my jesteśmy tymi złymi. Nie wolno dać się sprowokować. Trzeba być bardzo ostrożnym, czujnym i mieć w gotowości swoje wojska, które zareagują w sytuacji jakiejkolwiek próby agresji. Ale powtarzam, konflikt trzeba umiędzynarodowić.   

 

Rozmawiał Karol Kubicki