W te słowa Franciszka warto się wsłuchać, i to nawet, gdy uważa się, że obecny kierunek Stolicy Apostolskiej jest błędny. Papież zwrócił bowiem uwagę na absolutnie fundamentalne, z punktu widzenia Kościoła, kwestie.

„Nie obawiam się schizm, modlę się, aby ich nie było, bo zagrożone jest zdrowie duchowe wielu ludzi” – stwierdził Ojciec Święty.

I już w tym zdaniu trudno nie dostrzec głębokiej prawdy. Schizma nigdy nie prowadzi ku dobremu, zawsze zagraża równowadze i zdrowiu duchowemu ludzi. Ale dalej można znaleźć interesującą analizę historyczną. Otóż Franciszek zwraca uwagę na historię starokatolicyzmu, który rozpoczął się w Ultrechcie od obrony przed niewątpliwymi nowinkami, tradycyjnego modelu wyboru biskupa. Także schizma po Soborze Watykańskim I, której twórcy uzyskali sakry biskupie od Ultrechtu motywowana była przywiązanie do starej tradycji, a choć jej twórcy przynajmniej w części byli modernistami, to część z nich walczyła rzeczywiście - w swoim mniemaniu - o zachowanie doktryny. Jak się to skończyło? Głęboką reformą i święceniem kobiet, do czego Kościół zwyczajnie nie ma prawa.

W sensie ścisłym - o czym papież już nie mówił - Reformacja też była wielkim wezwaniem do powrotu do surowej Ewangelii, do źródeł, do nieskażonej Ewangelii, a skończyła się głęboką zmianą eklezjologiczną. Warto o tym pamiętać w całym ogniu naszych sporów.

Schizma jest najgorszym rozwiązaniem, a jej uleczenie jest czasem niemal nie możliwe.

 

Tomasz Terlikowski/Facebook