Tomasz Wandas, Fronda.pl: We wtorek Schetyna ogłosił podczas inauguracji kampanii wyborczej w Warszawie, że kandydatką na premiera KO jest Kidawa-Błońska, która będzie „jedynką” list KO w Warszawie. Schetyna będzie startować z pierwszego miejsca we Wrocławiu. Co sądzi Pan o tym ruchu szefa PO? 

Tomasz Sakiewicz, szef Gazety Polskiej i Gazety Polskiej Codziennie: Schetyna nieudolnie próbuje kopiować zabieg wykonany przez Jarosława Kaczyńskiego w poprzedniej kampanii wyborczej w związku z Beatą Szydło. Różnica jest taka, że Beata Szydło zorganizowała rząd, została premierem, przeprowadziła kampanię. Kidawa-Błońska wygląda raczej na „paprotkę”, nie ma zdolności organizacyjnych, własnego sztabu etc. W tej chwili jest to zatem bardzo nieudana kalka, która jest podszyta także niepopularnością Schetyny (nie lubi go nawet jego własny elektorat). PO próbuje zatem znaleść zastępczego, wizerunkowego lidera, którym ma być nim Kidawa-Błońska. Wszyscy zdają sobie jednak sprawę, że nie ma ona żadnej, samodzielnej pozycji, nie ma też żadnego samodzielnego zaplecza, które mogłoby pomóc jej taką pozycję zbudować. Jest to zatem typowa przykrywka w wykonaniu szefa PO. 

„Ludzie domagają się spokoju i rozsądku. Chcieliby, żeby pojawił się ktoś, kto umiałby wszystkich pogodzić. Kto by wprowadził normalność i ład” – mówił w swoim przemówieniu ogłaszającym Kidawę-Błońską jako kandydatkę na premiera Schetyna. Czy tym samym Grzegorz Schetyna publicznie przyznał się do braków jakie posiada? 

Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na fakt, że mamy do czynienia z wyborczym oszustwem. Kampania prowadzona przez PO jest bardzo agresywna, a te słowa kreują rzeczywistość tak, jakby pani Kidawa-Błońska miała startować z innej partii. Jeżeli politycy Platformy domagają się spokoju i rozsądku, to powinni rozpocząć merytoryczną debatę z PiSem na temat sytuacji gospodarczej, rozwiązań etc. Taka debata mogłaby być niezwykle ciekawa, a Platforma mogłaby wejść w system reform proponując coś nowego. Zamiast tego informują nas, że jest jakaś Kidawa-Błońska, a z drugiej strony agresywna kampania PO, która nie ma z tym nic wspólnego - jest to bardzo niespójne. 

Jak mianowanie pani Kidawy Błońskiej kandydatką na premiera ma się do słów szefa PO, który np. We wrześniu 2017 roku. mówił : „Nie może być tak, że rząd jest prowadzony z tylnego siedzenia. (...) Mówiliśmy o tym od początku - lider partii, prezes partii powinien być premierem i tego oczekuję. Jeżeli ma być rekonstrukcja jakakolwiek, to ma być pełna odpowiedzialność tych, którzy podejmują decyzje. To prezes Kaczyński powinien zostać szefem tego rządu”? 

Kidawa-Błońska nie zostanie szefem rządu, to zagranie Schetyny jest zabiegiem czysto piarowym, niemającym nic wspólnego z prawdą. Przywiązywanie wagi, do tego, że politycy Platformy kłamią niepotrzebnie niszczy zdrowie - dla nich zmiana zdania, kłamstwa, krętactwa, to podstawowe narzędzie w polityce, szczególnie w kampanii wyborczej. Mam nadzieję, że jest to standard, który zanika już w polskiej polityce, choć Platforma absolutnie się tego nie wyzbyła. 

„Niezależnie od tego, kto wygra wybory, Małgorzata Kidawa-Błońska (PO) nie będzie premierem; w razie wygranej Koalicji Obywatelskiej szefem rządu byłby lider PO Grzegorz Schetyna, on nigdy nie zrezygnowałby z możliwości bycia premierem” – powiedział wicepremier Jacek Sasin. Czy rzeczywiście mogłoby tak być jak twierdzi wicepremier? 

Wydaje się, że Schetyna ma ambicje bycia premierem, choć nie jestem pewien czy w tej chwili toczy on w ogóle walkę o premierostwo. W tej chwili, byłoby bardzo trudno opozycji przejąć władzę. Technicznie jest możliwe, że wszystkie partie opozycyjne uzyskają więcej mandatów niż PiS, jednak czy byłyby one w stanie wspólnie uformować rząd? Czy np. Ludzie Kukiza byliby w stanie poprzeć rząd, w którym były Schetyna, Biedroń, Miller i Czarzasty? Wygląda to bardzo nierealnie, a nawet jeśli, to taki rząd skończyłby się bardzo szybko ogromną kompromitacją. 

Dziękuję za rozmowę.