- Jestem za związkami partnerskimi, bo uważam, że każda forma wspólnego życia ludzi powinna być wspierana - mówiła „Gazecie Wyborczej” Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, nowa pełnomocniczką rządu ds. równego traktowania. Niestety dziennikarze nie zapytali pani rzecznik, co z wielożeństwem, czy poliamorią, tak zachwalaną przez „Krytykę Polityczną”. Nie jest też jasne, czy pani rzecznik popiera związki platońskie, dorosłych mężczyzn z dorastającymi chłopcami, które też przecież są związkami międzyludzkimi. Jedno jest jednak pewne. Pani rzecznik zrobi wszystko, by homoseksualiści i ludzie żyjący na kocią łapę otrzymali uprawnienia, które dotąd miały małżeństwa. I już tylko ta zapowiedź pokazuje, że sprawiedliwość nie ma dla niej znaczenia.

 

Absolutnie fundamentalna zasada sprawiedliwości zakłada bowiem, że nie wolno przyznawać tych samych uprawnień osobom, które nie spełniaj tych samych obowiązków. Małżonkowie otrzymują – trzeba powiedzieć, że nieliczne – uprawnienia właśnie dlatego, że zobowiązują się do stworzenia trwałego związku i zrodzenia i wychowania dzieci. Ludzie żyjący na kocią łapę sami odrzucają zobowiązanie do trwałości, a pary homoseksualne nie mogą zrodzić i wychować dzieci. Przyznanie im zatem uprawnień, jakie mają małżeństwa, oznaczałoby prawną dyskryminację małżeństw. I trzeba to powiedzieć zupełnie jasno. Jeśli zatem rzecznik do spraw równego traktowania wykłada takie opinie, to w istocie opowiada się za nierównym traktowaniem ludzi, i uznaje, że homoseksualiści i ludzie w wolnych związkach są lepsi od małżeństw.

 

Kozłowska-Rajewicz dodaje także, że zrobi wszystko, by w Polsce można było mordować więcej dzieci. Ustawy zmienić nie może, ale obiecuje, że zajmie się tym, żeby ją egzekwowano. I niestety nie chodzi o to, by zamykać w więzieniach lekarzy, którzy zabijają dzieci, ani o to, by policja zaczęła w końcu zamykać nielegalne kliniki aborcyjne, ale o to, by tak poszerzać istniejące prawo, by można było w jego imię zabić jeszcze więcej dzieci. Słowem równy status należy się silniejszym, a słabsi niech spływają do kanalizacji. Taką mamy panią rzecznik.

 

Tomasz P. Terlikowski