Wezwanie do zrobienia porządku w Polsce, szczególnej obserwacji i coraz częstsze sugestie, że UE powinna objąć suwerenne państwo specjalnym nadzorem boleśnie uświadamia, że niestety od wielu lat Berlin traktował Polskę jak własne kondominium. Jego politycy, bez większych problemów, nakazywali rozwiązania, które im odpowiadały, a Polacy wiernie służyli berlińskim mocodawcom. I nagle to się zmieniło, nagle Polacy zdecydowali się iść własną drogą. Taką, w której już nie Berlin (i tym bardziej nie Moskwa, o Brukseli nie wspominając, bo ona w istocie się nie liczy) będzie dyktował nam warunki. Na to zgodzić się nie można, więc rozpoczęła się afera.

I właśnie ona jest najlepszym chyba dowodem na to, jak Berlin (i podlegająca mu Bruksela) traktują Polskę i Polaków. Histeria jest bowiem wywołana faktem, że ich ludzie, ci kaprale, którym zlecili zarządzanie tubylcami, ich ogłupianie są obecnie odsuwaniu od władzy. A to przecież oznacza kres (a przynajmniej ograniczenie) wpływów i polityki nakazowej. Teraz trzeba się będzie dogadywać, targować, ustępować, a czasem może nawet zobaczy się figę. Dopóki więc jeszcze można trzeba straszyć Polaków, że jak się nie uspokoją, to my zrobimy z Wami porządek. I to nie tylko medialny, ale także polityczny. Tyle, że mam nadzieję, iż Polacy już dostrzegli, że nie ma się czego bać, że wolność jest wartością, a suwerenności nie można i nie należy sprzedawać. Tego oni obawiają się najbardziej. I dlatego histeryzują i straszą. Siły jednak dość, by nas do czegokolwiek zmusić, nie mają.

Tomasz P. Terlikowski