O sprawie arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia napisałem już wszystko, co miałem do powiedzenia. I zapewne nie pisałbym więcej, gdyby nie pomysł posła Andrzeja Jaworskiego z Prawa i Sprawiedliwości, który postanowił zorganizować akcję poparcia dla metropolity gdańskiego. Nie żebym kwestionował jego do tego prawo, ale miejsce i forma tej akcji wydaje mi się nadużyciem, politycznym wykorzystaniem Liturgii Kościoła, i to w Wielki Czwartek.

Pomysł bowiem, by aktem solidarności z arcybiskupem było uczestnictwo w sprawowanej przez niego Liturgii Wielkiego Czwartku, jest najdelikatniej rzecz ujmując, niezrozumieniem tego, czym jest Msza Święta, i jakie znaczenie ma dla katolików Triduum Paschalne. W tym dniu przychodzimy do świątyń nie po to, by bronić kapłanów przez zarzutami (słusznymi czy nie, nie ma w tym momencie znaczenia), ale by wejść, celebrować, uobecniać wielkie tajemnice naszej wiary: w Eucharystię, w kapłaństwo, ale i w wymiar służby, którego symbolem jest obmycie stóp. I nie ma w tej przestrzeni miejsca na walkę polityczną, na dzielenie wiernych, na manifestowanie swojego przywiązania czy spór z oponentami. Nie ten czas, nie to miejsce. Msza święta ma być zawsze celem, nigdy środkiem do innych celów.

W Wielki Czwartek niewątpliwie więc warto pomodlić się za arcybiskupa, ofiarować w jego intencji Komunię Świętą czy post, ale manifestowanie poparcia przez  przyjście na mszę świętą wydaje się jednak nieodpowiednie. A jeśli poseł Jaworski, rzeczywiście chce bronić arcybiskupa to dobrze. I bardzo dobrze, jeśli podobne emocje odczuwają inni wierni. Akcję ich poparcia można zorganizować w wielu innych momentach. Będzie ona pięknym świadectwem jedności i solidarności z arcybiskupem. Wielki Czwartek nie jest jednak dobrym ku temu momentem, a msza święta odpowiednim środkiem. Ona ma być zawsze naszym celem, a nie tylko środkiem.

Tomasz P. Terlikowski