Jest jakimś szczególnym Bożym Paradoksem, że tak wielu pielgrzymuje do Matki Pana, by błagać o uzdrowienie relacji z ojcami, by błagać o wyzwolenie z rozmaitych zniewoleń, jakie dotykają współczesnych mężczyzn, ale też, żeby ona pozwoliła im odzyskać ojca. Na Kalwarii Pacławskiej, podczas wyczytywania intencji młodych uczestników Franciszkańskiego Spotkania Młodych słychać to szczególnie mocno.

To błaganie skłaniać musi, a przynajmniej powinno, do głębokiego rachunku sumienia, do uświadomienia sobie, jak bardzo my mężczyźni zawodzimy w roli ojców, rezygnując z niej, uciekając w pracę, alkohol, albo unosząc się gniewem tak bardzo, że przestajemy się odzywać do własnych dzieci (dziesięć lat to bardzo długo, a słyszałem o takich historiach). Ranę braku ojca, rany zadane przez ojców niezmiernie trudno jest uleczyć, bo przecież właśnie ojciec jest pierwszym obrazem Boga Ojca w naszym życiu. To, jacy jesteśmy będzie miało wpływ na obraz Boga, jaki będą miały nasze dzieci. Dlatego tak ważne jest nawrócenie, wielka walka o to, byśmy jako mężczyźni wygrywali nasze małe bitwy, nasze krucjaty.

Ale ta refleksja w niczym nie zmienia wiary, że Matka Pana może te relacje uzdrowić, że może oddać, zwrócić dzieciom ojców, i że ich miłość, której świadectwem są modlitwy za ojców nie zostanie daremna, ale Bóg – mimo wielu zranień – zbuduje na niej coś wielkiego. Za pośrednictwem Matki Pana.

Tomasz P. Terlikowski