I dlatego mam ogromną nadzieję na to, że już jutro polski sąd uzna, że ekstradycja Romana Polańskiego do USA jest dopuszczalna, a później podobną decyzję podejmie Ministerstwo Sprawiedliwości (które będzie mogło wydać taką decyzję dopiero po pozytywnym dla prawa wyroku sądowym). Nie widać bowiem powodów, by było inaczej. Człowiek, który wykorzystał seksualnie, bez jej zgody (a to wyczerpuje definicję gwałtu) nieletnią (a to oznacza czyn pedofilski) nie powinien pozostać bezkarny. I nie ma znaczenia, czy jest to reżyser, ksiądz czy polityk. Tego typu zbrodnia powinna zostać ukarana.

Niestety Roman Polański zbiegł ze Stanów Zjednoczonych i od tej pory ucieka przed odpowiedzialnością. Za rządów PO otrzymał on także swoisty immunitet bezkarności od ówczesnej władzy. Teraz jednak nadszedł czas, by jasno pokazać, że Polska nie zamierza tolerować takiego działania, że nie zgadza się na promowanie gwałcicieli nieletnich. Prawo i Sprawiedliwość zawsze podkreślało, że nie uważa, że pozycja społeczna czy osiągnięcia mogą zapewniać komuś bezkarność. Zgoda na ekstradycję Polańskiego byłaby mocnym potwierdzeniem tego przekazu.

A że natychmiast podniosłoby się wycie salonu? I że media miałyby używanie? Cóż z tego. W istocie to one wydałyby świadectwo samym sobie i pokazałyby, że w istocie, gdy zajmują się pedofilią duchownych, to nie interesuje ich bezpieczeństwo dzieci, ale dokopanie Kościołowi. Jeśli bowiem bronią kreaturę w rodzaju Polańskiego i zapewniają, że jemu wolno, to w istocie pokazują, że pedofilia nie jest dla nich problemem, a jedynie narzędziem do walki z wartościami moralnymi.

Mam nadzieję, że sąd znajdzie jutro w sobie siłę, by uznać ekstradycję za dopuszczalną. Jeśli tak się stanie to droga do sprawiedliwości zostanie otwarta, a polskie władze będą mogły wydać zgodę na ekstradycję Polańskiego. I choć wątpię, by procedurę taką udało się przeprowadzić, bo reżysera chroni obecnie obywatelstwo francuskie i pobyt w tym kraju, to ucieszy mnie, że Polska pokaże (jeśli tak się stanie), że należy do grona krajów cywilizowanych, w których nawet wybitni reżyserzy nie mogą krzywdzić nieletnich.

Tomasz P. Terlikowski