Uchwalając i podpisując ustawę o in vitro, zarówno prezydent, politycy jak i wyborcy Platformy Obywatelskiej znaleźli się w otwartym konflikcie z Kościołem Katolickim w Polsce.

Stanowcza reakcja Komisji Episkopatu Polski mówi w zasadzie wszystko. Ci, którzy stoją za uchwaleniem ustawy o sztucznym zapłodnieniu (z leczeniem niepłodności, wbrew nazwie, nie mającej niczego wspólnego, bo in vitro niczego nie leczy), ponoszą moralną odpowiedzialność za skutki tego prawa.

W pewnym sensie, gdy staje się jasne jaką postawę przyjęli politycy Platformy, moralna odpowiedzialność spada także na wyborców PO. Jeśli nie mieli takiej świadomości przedtem, to od wczoraj mają całkowitą jasność, jakie stanowisko przyjmuje partia w kwestiach bioetycznych. A jest to stanowisko sprzeczne z nauczaniem Kościoła Katolickiego.

Zarówno Papież Franciszek, jak i Episkopat Polski przypominają wyraźnie, że katolicy nie mogą stosować metody sztucznego zapłodnienia, ponieważ tworzy ona jedno życie niezgodnie z naturalnymi metodami, kosztem innych. Kto występuje przeciwko temu nauczaniu, wyłącza się ze wspólnoty Kościoła.

To nie oznacza, że osoby mające problemy z płodnością są pozostawione sami sobie. Mają do dyspozycji rzeczywiste metody leczenia np. naprotechnologię lub powinni być gotowi na adopcję sierot, której przyjęcie też stanowi formę otwartości na życie.

We wczorajszych programach informacyjnych premier Ewa Kopacz występowała niczym boginii. „Dzięki rządowi urodziło się ponad 2 tys. dzieci” – grzmiała. Jest to wyraźna sugestia, że Pan Bóg mylił się w przypadku tych 2 tys. par, a naprawił to rzekomo rząd. Przemilczane zostało, ile zarodków zostało pozbawionych życia.

Eksperci sugerują aktualną skuteczność metody na 10 proc., jednakże inne dane np. włoskie mówią o jeszcze niższej – dochodzącej do 5 proc. Oznaczało to, że uśmierconych zostało lub zostanie 20-40 tys. embrionów. To jest właśnie prawdziwy i realny efekt działania wspomnianego prawa.

Zarówno prezydent jak i premier wielokrotnie powtarzali, że in vitro jest dopuszczalne dla katolików, kłamiąc w sposób oczywisty. Widocznie uznali także, że skoro obywatele nie chcą już na nich głosować, jedynym wyjściem są potencjalni wyborcy z probówki.

Tomasz Teluk