W przeciwieństwie jednak do prawdziwej spowiedzi, tyczkarz nie bił się w piersi, ale się chełpił. Na pytanie: "A czy grze­szy­łeś rów­nież z ko­bie­ta­mi?", odpowiada: "Może prze­ma­wia prze­ze mnie pycha, ale... nie­je­den raz. Na li­ście zdo­by­czy play­boya Ko­za­kie­wi­cza nie bra­ku­je sław­nych ak­to­rek i pio­sen­ka­rek".No tak! ręce same składają się do brawka wobec tak wielkich wyczynów

Kozakiewicz został też zapytany, kiedy był ostatnio u prawdziwej spowiedzi. W odpowiedzi gorzko wyznał: "Ze trzydzieści lat temu, jak się żeniłem. Wtedy ksiądz odpędził moją przyszłą żonę od konfesjonału, gdy usłyszał, że nie spowiadała się od 10 lat. Od tamtej pory nie chcę mieć z księżmi do czynienia, chociaż jestem katolikiem. W przeciwieństwie do nich trzymam się zasady: nie rób drugiemu, co tobie niemiłe".

No cóż! Z własnego doświadczenia wiem, że kiedy ktoś przychodzi po 10 latach do spowiedzi, to jest wielka radość. Radość z nawrócenia grzesznika. Pod jednym warunkiem, a mianowicie takim, że przychodzi z sercem skruszonym Zdarza się bowiem – niestety – że ktoś ma tak naprawdę w nosie Kościół i jego sakramenty, a przychodzi do spowiedzi, no bo właśnie idzie do ślubu, a w rodzinie taka tradycja, że trzeba ślub brać przy ołtarzu, no i do komunii wypada przystąpić. W takiej sytuacji u penitenta nie ma żadnej skruchy, żadnej chęci zmiany czegokolwiek. Księdza traktuje jak szamana i urzędnika zarazem, który ma wykonać magiczny gest rozgrzeszenia i podpisać karteczkę, że spowiedź odbyta. Kiedy takiej osobie, po różnych próbach wytłumaczenia, o co chodzi w spowiedzi, delikatnie się mówi, że wobec tego lepiej zakończyć to coś, co miało być spowiedzią, ale nie jest, to odchodzi śmiertelnie obrażona i opowiada, jacy to księża są straszni.

Nie wiemy, jak było w przypadku wskazanym przez Kozakiewicza, ale załóżmy, iż rzeczywiście niekompetentny albo znerwicowany ksiądz zareagował źle. Przyznam, że osobiście też miałem takie spowiedzi, w których postawa kapłana budziła zastrzeżenia. Ale jakieś przykrości lub niezrozumienia przyjmowałem w duchu pokuty. Tutaj natomiast niby rozumny człowiek oznajmia, że z powodu jednej nieudanej spowiedzi bliskiej mu osoby u jakiegoś księdza, on nie chce mieć do czynienia z księżmi, z księżmi w ogóle. Przy okazji osądza wszystkich księży (a na świecie jest ich ponad 410 tys.), że nie trzymają się zasady, aby nie czynić drugiemu, co tobie niemiłe, której to zasady on, Kozakiewicz, się trzyma niezłomnie. A przecież takim osądzaniem księży wykazuje dobitnie, że nie stosuje tej zasady w swoim życiu. Bo to jest tak, jak gdybym ja usłyszał od bliskiej osoby, że źle została potraktowana przez jakiegoś sportowca, i z tego powodu oznajmił wszem i wobec, że nie chcę mieć nic wspólnego ze sportowcami, bo to narcystyczne szuje.

Tak to bywa, że ludzie odchodzą od Kościoła, ale nie umiejąc zobaczyć rzeczywistych przyczyn swego postępowania, albo nie chcąc się do nich przyznać, opowiadają farmazony, zwalając winę na księży.

Dariusz Kowalczyk SJ