- Czy obawia się Pani/Pan wybuchu regularnego konfliktu zbrojnego w związku z kryzysem migracyjnym na granicy Polski z Białorusią? - na takie pytanie odpowiedzieli respondenci badania przeprowadzonego przez pracownię SW Research na zlecenie gazety Rzeczpospolita.

Zdecydowana większość, bo aż 55,10 proc. badanych obawia się, że kryzys graniczny rozpętany przez Aleksandra Łukaszenkę przerodzi się w konflikt zbrojny.

Przeciwnego zdania jest 26,60 proc. badanych. 18,30 proc. ankietowanych nie ma na ten temat zdania.

Sytuacja na granicy jest dość nieprzewidywalna i w znacznie mniejszym stopniu zależy na tym etapie od działań samego Łukaszenki. Linie lotnicze dowożące migrantów z Bliskiego Wschodu na Białoruś podjęły działania mające na celu uniemożliwienie wstępu migrantom na loty do Mińska. W ten sposób postąpiły m. in. tureckie linie lotnicze Turkish Airlines na trasie Stambuł-Mińsk. Ponadto zbliżone rozwiązania zostały wdrożone przez syryjskie linie lotnicze. Na prośbę Turcji białoruski przewoźnik Belavia także nie przewiezie migrantów ze Stambułu do Mińska. Migranci nie będą mogli dostać się na pokład samolotów lecących do Mińska z Dubaju.

Ponadto "starszy brat" łukaszystowskiej Białorusi - Rosja, wydaje się nie być zainteresowana na ten moment dalszą eskalacją konfliktu. Władimir Putin wezwał nawet niedawno Łukaszenkę do podjęcia wewnętrznego dialogu z opozycją.

Mimo to na Białorusi w dalszym ciągu przebywa kilka tysięcy uchodźców. Ich los próbowała uzgodnić Angela Merkel w swoich telefonicznych rozmowach z Łukaszenką. W trakcie rozmów uzgodniono, że Niemcy miałyby przyjąć 2 tys. migrantów, zaś pozostałe 5 tys. zostanie odesłanych przez Białorusi do ich krajów pochodzenia. Po masowej krytyce, jaka spadła na cały czas jeszcze urzędującą kanclerz Niemiec, plany te najprawdopodobniej trafią jednak do niszczarki.

Coraz agresywniejsze były także ataki migrantów na polską granicę i strzęgących jej funkcjonariuszy. W trakcie jednej z masowych prób sforsowania granicy przez migrantów rannych zostało kilku policjantów, z czego kilku z nich odwieziono do szpitali.

jkg/rp