Na portalu Onet.pl Mariusz Surosz opisał największych snajperów i snajperki II wojny światowej. Najskuteczniejszym z był Fin nazywany "Biała śmierć".

 

"30 listopada 1939 roku Związek Radziecki napadł na Finlandię. Moskwa wcześniej podporządkowała sobie Litwę, Łotwę I Estonię. To samo chciała uczynić z Finami. Zażądała od rządu fińskiego oddania strategicznego terytorium, rozbrojenia umocnień na granicy i możliwości założenia bazy wojskowej. W zamian oferowała niezamieszkałe tereny tajgi. Kiedy Finlandia odrzuciła „propozycję”, artyleria radziecka ostrzelała rosyjską wioskę przygraniczna oskarżając o to wojsko fińskie. W zamierzeniu Stalina miało być to błyskawiczne zwycięstwo. Przewaga i to miażdżąca była po stronie Armii Czerwonej.

 

To podczas tej wojny narodziła się legenda „Białej śmierci”, bo tak z trwoga w głosie nazywali Rosjanie snajpera Simo Häyhä. Fin miał wtedy 34 lata. Od dziecięcych lat polował, strzelał wyjątkowo celnie. Strategia fińskiej obrony polegała na tym, że żołnierze walczyli w oddziałach, które znajdowały się, jak najbliżej ich miejsc zamieszkania. Znali zatem doskonale teren, w których przyszło im toczyć boje.

 

Simo Häyhä był dla Rosjan jak duch. Na mundur miał założony biały maskujący kombinezon. Zbliżał się niepostrzeżenie do Rosjan, zabijał i znikał. Przygotowując swoje stanowisko polewał śnieg wodą, aby go zmrozić, aby strzał nie wzniósł nawet najmniejszego tumanu śniegu. W ustach trzymał lód, nie chcąc by para z ust zdradziła jego pozycję. Jego karabin nie był wyposażony w lunetę, bo Fin obawiał się, że mógłby go zdradzić refleks światła odbity we szkle lunety. Poza tym twierdził, że karabin z lunetą wymaga od strzelca podniesienia wyżej głowy przy strzale, a to rodziło kolejne zagrożenie. Podczas trzymiesięcznych „polowań” Fin zabił 505 czerwonoarmistów. Kiedy nie był snajperem, walczył używając karabinu maszynowego. Ponoć przy pomocy tej broni zabił jeszcze 200 nieprzyjaciół.

 

Przez 96 dni Rosjanie nie byli w stanie unieszkodliwić Fina. Tylko raz odłamek rozdarł jego kurtkę. 6 marca Häyhä został trafiony w twarz. Do końca życia miał zniekształcone oblicze. Przytomność odzyskał po tygodniu w szpitalu. Akurat w dniu, kiedy podpisywano pokój. Finlandia przegrała wojnę, ale zachowała niepodległość. - Robiłem to, co mi rozkazano. Najlepiej jak umiałem – odpowiadał Simo Häyhä na pytania dziennikarzy dotyczące jego wojennej przeszłości. Zmarł w domu opieki dla weteranów wojennych w 2002 roku." - czytamy w artykule.

 

Całość: snajperzy-biala-smierc-i-inni

 

JW/Onet.pl