Pomysł zainspirowany jest ostatnim brytyjskim spisem ludności w 2001 roku, kiedy to fani filmów z serii "Gwiezdne Wojny" podawali się za wyznawców "religii Jedi". Łącznie "Rycerzy obdarzonych Mocą" w Wielkiej Brytanii naliczono ponad 400 tysięcy. - Jeśli Jedi mogą, to czemu nie także metale? Moc jest z nami – twierdzi redaktor naczelny miesięcznika "Metal Hammer", Alexander Milas. - Jeśli heavy metal zostanie uznany za religię, będzie to miało w sobie coś wywrotowego – dodaje wokalista świętującego w tym roku 34-lecie powstania zespołu Saxon – Biff Byford.

- Albo panowie z Saxon zgłupieli na stare lata, albo jest to wyraz specyficznego poczucia humoru. Chyba, że chodzi o to, by pojawić się na pierwszych stronach gazet – mówi portalowi Fronda.pl były gitarzysta trash metalowego zespołu Acid Drinkers, Robert "Litza" Friedrich. Muzyk nie widzi w metalu potencjału religijnego, czy ideowego. - To była bezideowa, "wąskospodniowa" rzeczywistość. Już prędzej punk wyznawał jakieś wartości. Jeśli każda kategoria kulturowa miałaby mieć status religii, to ja wnioskuję o wpisywanie fascynacji dźwiękami gitary elektrycznej w ogóle – śmieje się lider 2 Tm 2,3.

Jednak Friedrich widzi w sprawie także głębsze dno. - Sytuacja, w której ludzie uważają, że styl muzyczny, czy film, można porównywać z religią, wynika z kryzysu wiary. Człowiek jest istotą religijną i potrzebuje Boga. Takie zjawiska to więc także wezwanie dla ludzi, którzy mają śmiałość głosić wiarę w Chrystusa, by robili to z jeszcze większym zapałem. Na szczęście wiara jest doświadczeniem miłości Chrystusa i przyjemność słuchania muzyki nie może się z nią równać – dodaje twórca zespołu "Arka Noego" w rozmowie z portalem Fronda.pl.

 

sks/Laut.de

/

Podobał Ci się artykuł? Wesprzyj Frondę »