Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: We wtorek w Oknie Życia przy ul. Struga u sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Radomiu, nad ranem znaleziono małą dziewczynkę, noworodka. Co się później z nią działo?

Siostra Andrzeja: Maleństwo znalazła siostra Lidia. Kiedy znajdujemy dziecko w Oknie Życia, wzywamy pogotowie, ono przyjeżdża i zabiera je do szpitala, gdzie dziecko przechodzi wszelkie badania i jest tam około dwóch tygodni. Później dziecko czeka na adopcję, w ośrodku adopcyjnym.

W przypadku tej dziewczynki jej matka jednak nie zdecydowała się na aborcję i urodziła, czyli ocaliła dziecko?

Tak. Dziecko było - jak przypuszczają lekarze - dwu lub trzydniowe. Dziękujemy Bogu, że kobieta to dziecko urodziła, że ciąży nie usunęła. Szczęśliwie, że je tutaj przyniosła, z tego się cieszymy, że jest uratowane.  Dziewczynka była trochę wyziębiona, ale doszła do swojej temperatury - wszystko jest już dobrze i cieszymy się. Gdy pojawiła się u nas, zapewniłyśmy jej ciepło i ją  ochrzciłyśmy. Nadałyśmy jej imię Faustyna, niech się Faustynka - Sekretarka Bożego Miłosierdzianią nią opiekuje, i lekarze też potwierdzili, że będzie z nią dobrze. Byłam w szpitalu dowiedzieć się, jak się czuje. Kiedy w Oknie Życia pojawiła się wcześniej Marysia, to lekarze badali ją na miejscu, a w tym przypadku od razu zabrali Faustynę do szpitala.  

Dziewczynka była nagusieńka, bez ubioru, nie położono jej nawet w kołysce, tylko obok. Leżala jak mała żabka. Nie miała kompletnie nic, nawet pieluszki.

Czy Siostry modlą się za nią?

Tak, od razu tego samego dnia, za pół godziny odbyła się za nią msza święta, już jest zamówiona druga. Ludzie się dowiedzieli, że tak się stało z maleństwem i nawet przyszła wczoraj pani, nasza parafianka, i zamówiła mszę świętą za Faustynkę.

Czy Siostry chcecie, żeby dzieci były przynoszone do Okna Życia?

Najlepiej, gdyby dzieci nie oddawano, ale jeśli matka miałaby je utracić, to się cieszymy, że przynosi tutaj, niż miałaby dokonać aborcji, a nawet na śmietniku nieraz się dzieci znajduje. Przyniesione tutaj dziecko na pewno znajdzie szczęśliwych rodziców.

Czy takie Okna są potrzebne?

Tak, są bardzo potrzebne, jeśli przez dwa dni dwoje dzieci było w nich we Wrocławiu, jak wyczytałyśmy w internecie;  jedno z dzieci otrzymało imię Franek [z ok. czwartej rocznicy pontyfikatu papieża Franciszka- red.]. Dzięki Bogu przez dwa dni jest uratowanych dwoje dzieci, nie zostały utacone. A dla nas to olbrzymia radość, że możemy takiemu aniołkowi pomóc.

Czy mogłoby być więcej Okien Życia w Polsce? Czy to pomogłoby kobietom podjąć decyzję o nie zabijaniu dziecka poczętego, tylko ocaleniu jego życia i szansie na życie -  tak jak i one dostały taką szansę od swoich rodziców?

Myślę, że mogłoby być ich więcej, bo to żadna przeszkoda czy trud pilnowania tego Okna przez 24 godziny. Myślę, że dla dobra uratowych dzieci jak nabardziej mogłoby być ich więcej. Nie daj Boże, gdyby Okna Życia, te które już są, miały być zlikwidowane, jak to było wcześniej zapowiadane. Myślę,  że dla matek to też trudna decyzja, ale może nie mają warunków? To już nie nam rozstrzygać, ale dziękujemy Bogu za każde uratowane życie i za Okna Życia.

Dziękuję za rozmowę