Instytut Pamięci Narodowej zbada okoliczności śmierci prymasa Polski, kardynała Augusta Hlonda. Jak pisze ,,Rzeczpospolita'' Hlond - a także jego prawdopodobny następca - mogli zostać zamordowani przez komunistyczny Urząd Bezpieczeństwa.


„Panowie, co wy powiecie po mojej śmierci, na co ja umarłem? Co podacie jako powód mej śmierci?" – takie pytania miał według ,,Rzeczpospolitej'' zadawać lekarzom kard. August Hlond.

Oficjalnie Prymas zmarł na skutek zapalenia wyrostka robaczkowego. Ale to wersja bardzo niepewna. Kardynał trafił do szpitala w październiku 1948 skarżąc się na bardzo silne bóle żołądka. 14. tego miesiąca przeszedł operację. Jej skutkiem było zapalenie w lewym płucu. Otworzyła się rana pooperacyjna, konieczna była kolejna operacja. Nie zastosowano narkozy, bo Prymas był słaby. Po dwóch dniach zmarł.


IPN sprawdzi teraz, czy kard. Hlond nie został tak naprawdę zamordowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Zwłaszcza, że to niejedyna zagadkowa śmierć. Jednym z kandydatów na następcę Hlonda był długoletni sekretarz episkopatu, ks. biskup Stanisław Łukomski. Nie zdążył wziąć udziału w sesji episkopatu mającej wyłonić kandydata na następcę Prymasa.

Zginął wskutek obrażeń po wypadku samochodowym pięć dni po śmierci kard. Hlonda. Okoliczności tego wypadku nie wyjaśniono. Kierowca biskupa miał stracić panowanie nad samochodem i uderzyć w drzewo. Jednak zarówno kierowca jak i ks. Henryk Kulbat, sekretarz biskupa, wyszli z wypadku bez szwanku. Co więcej ks. Kulbat... nie chciał podobno nigdy o tym zdarzeniu opowiadać. Nie zostawił o nim żadnej relacji - nawet ustnej. Z kolei kierowca zmarłego biskupa miał zostać kilka miesięcy później zatrudniony przez bezpiekę.


Jak przypomina ,,Rzeczpospolita'', prof. Ryszard Bender zmarły w roku 2016 nie miał wątpliwości, że obie śmierci były morderstwem. ,,Komuniści pozbyli się niemal jednocześnie dwóch eminentnych hierarchów Kościoła w Polsce''.


A chciano zabić i trzeciego - ks. Stefana Wyszyńskiego. Gdy Prymas jechał w lutym 1949 roku do Warszawy, na drodze rozciągnięto w poprzek stalową linę. Prymas pojechał inną drogą, niż oczekiwali zamachowcy - na linę wpadła ciężarówka.

mod/rzeczpospolita