Tomasz Wandas, Fronda.pl: Grzegorz Schetyna zapowiedział, że Platforma wystartuje w jesiennych wyborach parlamentarnych jako Koalicja Obywatelska, wraz z Nowoczesną i Inicjatywą Polską. Co sądzi Pan o takim planie szefa PO na jesienne wybory? Czy to kalkulacja i rozsądek czy chwytanie się brzytwy? 

Tadeusz Płużański, szef publicystyki TVPinfo, prezes Fundacji „Łączka”: Moim zdaniem jest to chwytanie się brzytwy, z pewnością to bardzo ryzykowny i karkołomny plan szefa PO. 

Dlaczego? 

Fakt, że inspirator Koalicji Europejskiej, Grzegorz Schetyna, postanowił zrezygnować z planu, który dał mu nienajgorszy wynik w wyborach do Parlamentu Europejskiego, jest dość zaskakujący. Dziwne, że twórca Koalicji Europejskiej zdemontował swój twór na rzecz przedziwnej Koalicji Obywatelskiej, która de facto oznacza start Platformy razem z Nowoczesną. 

Dlaczego zatem podjął taką decyzję?

Myślę, że to ambicje Grzegorza Schetyny zdecydowały o tym, że podjął decyzję o tym by porzucić szeroką Koalicję, która jako jedyna miała szansę dorównać Prawu i Sprawiedliwości. W tym momencie, rozczłonkowana opozycja (Platforma Obywatelska jak i pozostałe podmioty) będzie miała spore problemy, by osiągnąć dobry wynik. 

Dwadzieścia procent miejsc na listach Koalicji Obywatelskiej mieliby otrzymać kandydaci "obywatelscy", czyli przedstawiciele organizacji pozarządowych, eksperci oraz samorządowcy. Nie są to już byli postkomuniści, jak było, to w wyborach do Parlamentu Europejskiego, co się stało, że Schetyna zrezygnował ze wsparcia SLD? 

Schetyna zobaczył, że kosztem kandydatów Platformy Obywatelskiej do PE dostało się kilku nowych, nie „postkomunistów”, a po prostu komunistów, co z pewnością musiało go zaboleć. Myślę, że formuła „obywatelskości” w wykonaniu PO, która powstała jako „obywatelska” już dawno temu się skompromitowała, właściwie nic już po niej nie zostało. W chwili obecnej, mgławicowym pomysłem jest to, by jacyś „niezależni” obywatele, mieli startować z list Platformy (listy te są przecież partyjne). Ponadto te „niezależne” miejsca są na tyle nieokreślone, że w gruncie rzeczy nie wiadomo czy niezależni obywatele będą chcieli z nich skorzystać. Zdaje się, że ten pomysł Grzegorza Schetyny ma służyć nie poszerzeniu elektoratu a jego skurczeniu. Nie dziwią zatem komentarze wielu polityków opozycji, którzy głośno mówili o tym, że Schetyna zaczął grać przede wszystkim na siebie. 

PSL zapowiedział samodzielny start pod szyldem "PSL - Koalicja Polska". Liderzy Wiosny Robert Biedroń i SLD Włodzimierz Czarzasty ogłosili zamiar budowy bloku lewicowego z udziałem także Lewicy Razem. Kto skorzysta, a kto straci na tym, że partie, które dotychczas stawały razem przez PiS, pójdą w tych wyborach w trzech blokach?

PSL zapewne dostanie się do Parlamentu, gdyż ma on twardy i zwarty elektorat, który od lat na nich głosuje. PiS w ostatnim czasie sporo im zabrał, jednak nie na tyle, by pozostali oni poza Sejmem, ich struktury były budowane od wielu lat, jeszcze w PRLu. Dziś liderzy partii zwodzą opinię publiczną mówiąc o swoich korzeniach wywodzących się z PSLu Mikołajczykowskich, a w gruncie rzeczy, ich początek miał miejsce w komunistycznym ZSLu. 

Jaki ma to związek z tym, co jest teraz?

Struktury budowane w PRLu przetrwały aż do dzisiaj i ciągle jest to siła pozwalająca im osiągać wynik spełniający sejmowe minimum. Natomiast dużo gorzej wygląda drugi blok, blok lewicy, który ja nazywam po prostu blokiem komunistycznym. Liderzy SLD, przedstawiają się jako postępowcy i europejscy demokraci, co nie odpowiada rzeczywistości - są oni po prostu komunistami, ich członkowie to w dużej mierze starzy PZPRowcy - pozostali, to ci, którzy ich wspierają, bądź chronią. Pamiętajmy, że to nie wiek, świadczy o tym, że ktoś jest komunistą, ale przekonania i stosunek do Polski i jej historii. 

To znaczy?

Na przykład ci, którzy mimo, że twierdzą, że komunistami nie są a atakują Żołnierzy Wyklętych. Jednoznacznie stawiają się tym samym po „przeciwnej stronie”, czyli po stronie tych, którzy Żołnierzy Wyklętych zwalczali i mordowali. Niektórych może dziwić, że (szczególnie) partia Razem zdecydowała się na taki alians. Adrian Zandberg, który nie ukrywa swoich sympatii do osób takich jak np. Zygmunt Bauman, który był komunistycznym zbrodniarzem. Lider partii Razem, sporo ryzykuje, wchodząc w koalicję z SLD, zwłaszcza, że zbudował on swoją popularność na ostrej krytyce tego ugrupowania. 

W jaki sposób?

Mówił on swojego czasu, że SLD jest partią, która zdradziła ideały lewicowe, wypominał, że z partii socjalnej stała się partią liberalną etc. Dzisiaj, stając w jednym szeregu z tymi, których tak mocno atakował, staje się po prostu niewiarygodny. 

Może liczą na zsumowanie elektoratów, stąd taka decyzja. Tylko na ile jest to możliwe?

Nie sądzę, by elektoraty tych trzech partii się zsumowały, moim zdaniem, ten lewicowy, komunistyczny blok, ma bardzo małe szanse na to, by wejść do Parlamentu krajowego. 

Grzegorz Schetyna powiedział: ”Ja jako szef PO i osoba, która współtworzyła i współtworzy Koalicję Obywatelską, moim celem jest 40-45 procent w tych wyborach. I jestem przekonany, że mamy ogromną szansę, żeby to zrobić”. Brzmi to dość kabaretowo, a jednak szefa PO zdaje się naprawdę w to wierzyć. Jak bardzo może się zdziwić? 

Grzegorz Schetyna robi wszystko by jakoś uzasadnić to, że zrezygnował z własnego projektu szerokiej koalicji. Stara się on przetrwać na scenie politycznej, to zrozumiałe, ale mógłby w tym wszystkim „spaść na ziemię” - bo ta wypowiedź jest naprawdę kosmiczna. Nawet, Koalicja Europejska, nie miała takiego poparcia, więc jak jeden czy dwa podmioty tej koalicji mogą osiągnąć lepszy wynik? 

Na co może zatem realnie liczyć?

Realnie Schetyna może liczyć na jakieś dwadzieścia procent. Fakt, że od szerokiej koalicji przechodzą znowu do tworzenia podziału, świadczy o ich zagubieniu i bezradności. Alians PSLu z Kukizem również jest kosmicznym tworem. PSL (dawniej ZSL) jest partią super-systemową, a Kukiz 15’ reprezentuje ruch anty-systemowy - tego nie da się pogodzić. Myślę, że jest to początek klęski Pawła Kukiza jako lidera anty-systemowego ruchu, a szkoda, gdyż Kukiz 15’ było bardzo sensowną opozycją. 

Szef PSLu zapowiedział, że jego startują jako partia centro-prawicowa, czy może okazać się, (mimo swej historii) że gdy przekroczą próg, to będą potencjalnym koalicjantem PiSu, tak by ten miał większość konstytucyjną, czy może PiS powalczy samodzielnie o taką większość? 

Oczywiście, że Prawo i Sprawiedliwość, może samodzielnie zdobyć większość konstytucyjną - choć będzie to bardzo trudne. Bardzo rzadko powtarza się sukces jaki osiągnął PiS w poprzednich wyborach do parlamentu krajowego, zwłaszcza, że wtedy była to wypadkowa wielu innych czynników. Być może okaże się też, że PiS znacząco wygra ale, by mieć większość konstytucyjną, będzie potrzebował koalicjanta. Do tej pory najbliżej było mu do Kukiz 15’, jak będzie z PSLem? Trudno powiedzieć czy PiS będzie chciał w ogóle podejmować rozmowy z tą partią, zwłaszcza biorąc pod uwagę charakter tej partii, która nie jest żadną chadecją ani partią konserwatywną tylko partią post-PRLowską, postkomunistyczną. 

Jakie są Pana prognozy na te wybory? Co jeszcze może zrobić PiS by polepszyć swój wynik? 

Trudno powiedzieć czy PiS powinien robić jeszcze coś spektakularnego, tak by przyciągnąć elektorat - zrobiono już wiele, a dotychczas niezdecydowanych zjednał sobie (szczególnie) swoim prospołecznym programem. Twardy elektorat PiSu, plus nowi wyborcy pozyskani z „centrum”, zapewnią mu raczej dobry wynik wyborczy. Jeżeli utrzymają ten kierunek i nie popełnią rażących błędów, to myślę, że będą mogli liczyć na zwycięstwo. Drugie miejsce będzie mieć zapewne Platforma, z wynikiem około 20%, PSL niewiele ponad 5%, a resztą jest jedną wielką niewiadomą.

Dziękuję za rozmowę.