Były prezydent Gruzji, Micheil Saakaszwili był gościem programu "W Punkt" w Telewizji Republika. Przyjaciel Śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego mówił m.in. o projekcie Międzymorza, wydarzeniach w Gruzji z 2008 roku oraz katastrofie smoleńskiej i śmierci prezydenta Kaczyńskiego.

W ocenie byłego prezydenta Gruzji projekt Międzymorza jest kontynuacją polityki Lecha Kaczyńskiego, rozpoczętej mniej więcej w 2005 roku. 

"2005. Jego zamysłem było scementowanie przez Polskę krajów od Morza Bałtyckiego po Morze Czarne i Kaspijskie. Było to związane z połączeniem korytarza energetycznego, strategicznego sojuszu i wspólnej walki o niepodległość. Oczywiście z naturalnym liderem– Polską jako supermocarstwem w tym regionie Europy."-zaznaczył. Jak wyjaśnił gruziński polityk, Polska znajduje się bowiem w grupie ok. 12-15 państw, które postrzegają nasz kraj nie tylko jako sojusznika, ale również jako wzór rozwoju. 

"Myślę, że właśnie teraz Polska, szczególnie po ostatnich wyborach prezydenckich i parlamentarnych jest w wyjątkowej pozycji do kreowania nowych standardów i odgrywania roli lidera w regionie."- stwierdził gość Telewizji Republika.

Zapytany o Unię Europejską, Saakaszwili odpowiedział, że Wspólnota nie może rozwiązać wszystkich problemów danego kraju. 

"Czasami sprzedaje się nam w bardzo atrakcyjny sposób, ale to jest dobry tylko marketing, że jak będziecie blisko z Unią to wasze wszystkie problemy znikną"-ocenił były gruziński prezydent. 

"Niemcy to wielki kraj, ale trzeba przyznać, że Polska także staje się ważnym graczem w Europie, a problem polega na tym, że Niemcy i Francja dalej traktują was jak jakiś mały kraj, który podchodzi do stolika bez prawa do własnego zdania. Przy stole siedzą wielcy gracze i tylko oni maja prawo głosu. Kiedy Polska zaczyna mówić – ktoś mówi nikt nie udzielił wam głosu. Dla tych dużych państw liczą się tylko Niemcy, Francja – może także Hiszpania czy włochy ale pozostałe kraje nie liczą się"- tłumaczył. Polityk odniósł się również do budowy projektu Nord Stream 2. 

"Jeśli Niemcy budują rurociąg nad waszymi głowami to jest to w interesie niemieckim, ale jeśli Polska chciałaby zrobić coś podobnego to pojawiają się głosy, że to jest niezgodne ze wspólną polityka unijną. I tak to działa. Mamy być równi, ale faktycznie niektórzy są równiejsi jak u Orwela. Myślę, że to nie będzie tak działać i w najbliższych latach Polska i jej interesy będą stopniowo coraz bardziej respektowane"- ocenił Saakaszwili. Jak dodał, Polska może być wzorem dla krajów, które mają skomplikowaną sytuację wewnętrzną, takich jak niektóre kraje bałtyckie czy kaukaskie, jak Ukraina czy Białoruś. Dla takich państw Polska jest "furtką" do kontaktów z Europą Zachodnią. 

Były gruziński przywódca został również zapytany o kwestię Ukrainy. Czy jego zdaniem Ukraina wejdzie do Unii Europejskiej? Jak ocenił gość Telewizji Republika, obywatele Ukrainy są bardziej gotowi na wejście do wspólnoty, niż przywódcy tego kraju, gdzie wciąż panują oligarchowie. 

Wciąż mamy tam oligarchów, w których mentalności pozostaje sympatia do Rosji, która jest znacznie większa niż do innych krajów. Dla mnie Polska powinna stanowić wzór dla Ukrainy. Dlaczego Polska? Ma dość podobną historię, a do tego wspaniale poradziła sobie ze zmianami ustrojowymi, przetrwała mimo przeciwności i nie ma tu oligarchów. Cały czas zadaję sobie pytanie gdzie była Ukraina w 1991."

Polityk zwrócił uwagę, że Polska i Ukraina 26 lat temu były w podobnej sytuacji, a może nawet Ukraina była w lepszej. Polska poszła do przodu, Ukraina natomiast jak gdyby zatrzymała się na 1991 roku.

"Kiedyś produkt krajowy brutto Polski był kilkanaście procent niższy niż na Ukrainie, a teraz dwa albo trzy razy wyższy. Ja postulowałem patrzmy się na Polskę." Dlaczego Saakaszwili przyjechał do Polski i to właśnie teraz?

"Między innymi ze względu na to, że musiałem opuścić Stany zjednoczone chciałem wrócić do Europy i być bliżej Ukrainy. Wiem też, że sierpień w Polsce to bardzo wyjątkowy miesiąc. Właśnie w sierpniu wybuchło Powstanie Warszawskie i jest ono bardzo ważne dla Polaków. Ostatnia wizyta Donalda Trumpa to potwierdza. Powiedział on że jest to „ostatnia linia wolności”- przypomniał były prezydent Gruzji.

Gość Telewizji Republika wypowiedział się bardzo ostro na temat katastrofy smoleńskiej. Zdaniem Sakaszwillego nie był to przypadek, ale celowe działanie Władimira Putina. 

"Nie ma takich wypadków, nie ma takich zbiegów okoliczności. Nie wierzę w takie rzeczy. Nie wierzę w tego typu przypadki. To było celowe działanie Putina i jestem pewien, że był bardzo zadowolony z tego co się wydarzyło"- ocenił Saakaszwili.  

"Na szczęście jego brat w ciąż żyje, i uważam że on kontynuuje dzieło Lecha Kaczyńskiego. Niektórzy mówią, że mieli zupełnie inne charaktery i inny styl działania, ale mieli dokładnie takie same przekonania, taka sama wizję. To były dwa wcielenia tych samych moralnych pryncypiów, więc z tego punktu widzenia nic nie jest stracone."- mówił gość Telewizji Republika, który podkreślił, że uważa prezydenta Lecha Kaczyńskiego za współczesnego bohatera. 

"Wszyscy znamy bohaterów z książek i filmów i uważamy, że bohaterowie istnieli w dawnych czasach i dalekich krainach. Ale czasami myślimy, że to nie musiała być prawda, że były to legendy. Tymczasem kiedy poznałem Kaczyńskiego kiedy usłyszałem co mówi i zobaczyłem jak się zachowuje uświadomiłem sobie, że mam do czynienia z prawdziwym bohaterem."- podkreślił.

Tak były gruziński przywódca wspomina wydarzenia z 2008 roku:

"W 2008 przyjechał do Gruzji. Stanął na scenie w Tbilisi, mimo że Putin bombardował kraj. Jego obecność była tam bardzo ważna, wszystko transmitowała telewizja, ale bardziej o jego odwadze przekonuje mnie historia kiedy pojechaliśmy na linie frontu to było w 2008 roku. To była jego inicjatywa odwiedzić posterunek oddalony 40 minut od Tibilisi."

"Jechaliśmy kolumną, byliśmy odpowiednio oznaczeni z kogutami na dachu i tak dalej. Nagle pijani rosyjscy żołnierze otworzyli do nas ogień. Mówiono później, że było to lekkomyślne, ale chciał zobaczyć jak wygląda sytuacja. Wyszliśmy z samochodu, a wtedy zaczęli do nas strzelać. Widzieliśmy jak fruwają pociski, było po zmroku, ale było je widać."- opowiada Saakaszwili. 

"Moi ochroniarze byli wyszkoleni żeby zapewnić mi bezpieczeństwo. Kiedy rozległy się strzały rzucili się na mnie i powalili mnie na ziemię. Zacząłem krzyczeć i spojrzałem w górę, a Lech Kaczyński stał wyprostowany. Wszyscy naokoło leżeli, a kule latały bardzo blisko. On zawsze trzymał głowę wysoko i nawet lekko się uśmiechał". Polityk przypomniał, że samochody były opancerzone, jednak strzały rozległy się, gdy prezydenci byli na zewnątrz. 

"Niektórzy dziennikarze zauważyli to i pisali później, że Lech Kaczyński stał jak bohater. Jestem pewny że był bohaterem, nie bał się wrogów i z otwartą przyłbicą czekał na swój los na swoją śmierć."- stwierdził były gruziński przywódca. 

"Dwa dni przed swoim lotem do Smoleńska proponował mi żebym leciał z nim. Odpowiedziałem, że przecież Putin nie wpuści mnie do Rosji, to oczywiste. Lech mówił po prostu wejdź do mojego samolotu i polecimy razem"- tak gość Telewizji Republika rozpoczął wspomnienie katastrofy smoleńskiej, która jego zdaniem była zemstą Władimira Putina "za Tbilisi i międzynarodową aktywność Lecha Kaczyńskiego". 

"Oczywiście można to potraktować jako akt wojny – celowe działanie do sprowadzenia katastrofy, obojętnie, czy samolot został zestrzelony, czy w inny sposób doprowadzono do wypadku – rezultat jest taki sam."- ocenił polityk.

"Pewnych rzeczy się po prostu nie robi. Kiedy przylatuje prezydent nie usuwa się wyposażenia lotniska."

Jak dodał, w całej sprawie jest wiele niewyjaśnionych kwestii.

"Co robiła kontrola lotów na lotnisku? W jakim stanie była aparatura? Przecież tak było, kiedy poprzez błędne dane aparatury naziemnej doprowadzono do katastrofy samolotu z prezydentem Mozambiku gdzieś w Południowej Afryce. Jeśli ktoś wie jak to zrobić, to nie będzie z tym żadnego problemu, a Putin jest mistrzem w takich grach."- ocenił Saakaszwili. 

"Dla mnie to oczywiste. Kaczyński był nie tylko zagrożeniem, ale był symbolem. Wtedy nie miał on siły militarnej, ale miał siłę symboliczną, wciąż był na stanowisku prezydenta. Dla Putina ukaranie swoich wrogów jest rzeczą absolutnie podstawową. Podobnie traktuje mnie. Próbuje mi zaszkodzić w każdym momencie, bo jeżdżę po wolnym świecie spotykam się z ludźmi rozmawiam z Wami."- Zdaniem Saakaszwilego, Putinowi raczej to nie odpowiada.

"Dla Putina to nie jest miły widok, bo jego wrogowie mają być albo martwi albo przynajmniej martwi politycznie. Lecz Kaczyński został zamordowany, ale z mojego punktu widzenia wciąż żyje w sensie symbolicznym w sensie tych rzeczy, które były dla niego ważne. Do dziś we wszystkich a przynajmniej w większości gruzińskich domach pamięta się o Lechu Kaczyńskim."- stwierdził Saakaszwili.

JJ/Telewizja Republika, Fronda.pl