Brutalny mord na trzech dziennikarzach w Republice Środkowoafrykańskiej może mieć poważne polityczne konsekwencje. Zarówno dla władz w Bangi, jak i dla rosyjskich interesów w tym afrykańskim kraju. Dziennikarze – rosyjscy zresztą – szukali informacji, których ujawnienie zaszkodziłoby nie tylko mocodawcom najemniczej Kompanii Wagnera, ale też całej polityce Kremla na Czarnym Lądzie.

 

Trzej Rosjanie realizowali śledztwo dziennikarskie na zlecenie i za pieniądze Michaiła Chodorkowskiego. Chodziło o działalność firmy Jewgienija Prigożina – biznesmena zaprzyjaźnionego z Władimirem Putinem – zaangażowanej w Republice Środkowoafrykańskiej. No i oczywiście ochraniających tę działalność najemników z Kompanii Wagnera (finansowanych przez Prigożina). Dziennikarze zostali zamordowani przez nieznanych napastników 31 lipca wieczorem w drodze do miejscowości położonej w rejonie złóż złota, diamentów i uranu, którymi zajęli się ludzie Prigożina.

Firmy Prigożina i najemnicy pojawili się w RŚA na początku roku. Oficjalnie w ramach pomocy Rosji dla prezydenta Faustina Archange’a Touadery. Kraj pogrążony jest od kilku lat w wojnie domowej, a legalny rząd kontroluje jedynie stolicę i niewielki obszar wokół. ONZ nałożyła embargo na dostawy broni do RŚA, ale w grudniu 2017 zrobiła wyjątek dla Rosjan. Moskwa dostarczyła więc do Bangi transport broni i 175 instruktorów – w celu uzbrojenia i wyszkolenia dwóch batalionów rządowej armii. Pięciu instruktorów to oficerowie rosyjskiej armii. Pozostałych 170 ma status „cywilny”. W rzeczywistości to najemnicy z Kompanii Wagnera. Zajęli się ochroną osobistą prezydenta Touadery. Potem z Rosji zaczęli przybywać kolejni najemnicy – już nieoficjalnie. Według niektórych regionalnych mediów, w kwietniu w RŚA było już nawet 1400 Rosjan. Ich zadaniem jest ochrona eksploatacji przez Lobaye Invest, firmę Prigożina złóż minerałów w RŚA. Problem w tym, że większość tych złóż leży na terenach kontrolowanych przez rebeliantów muzułmańskich. Rosjanie zaczęli więc najprawdopodobniej zawierać z nimi tajne porozumienia, żeby uzyskać wolną rękę w kopalniach. Tyle że to jest sprzeczne z celami rosyjskiej misji w RŚA (m.in. pomoc w przywróceniu kontroli legalnego rządu nad całym terytorium).

Niezależni dziennikarze, którzy przyjechali robić materiał o wagnerowcach, stali się więc ogromnym zagrożeniem. Nie tylko dla interesów Prigożina, ale państwa rosyjskiego również. Najprawdopodobniej winę za zabicie dziennikarzy zrzuci się na islamskich rebeliantów, jednak mnóstwo niejasności wokół tego krwawego incydentu każe podejrzewać, że za zamachem mogli stać wagnerowcy. Sprawa zyskała ogromny rozgłos i może spowodować, że pod presją krajów zachodnich ONZ uważniej przyjrzy się prawdziwej działalności Rosji w Republice Środkowoafrykańskiej. Szczególnie ograniczeniem a nawet wypchnięciem z tego kraju Rosjan zainteresowana jest Francja. RŚA to była kolonia francuska, uważana w Paryżu za tradycyjną strefę jego wpływów. To Paryż de facto sprowokował – przy pomocy sojuszników głównie w Czadzie – kilka lat temu rebelię, która obaliła ówczesny rząd nieprzychylny Francji, ale też zapoczątkowała wojnę domową. Niedawno wizytę w Czadzie złożył francuski minister spraw zagranicznych Le Drian. Nie można wykluczyć, że Paryż spróbuje znów dokonać przewrotu w Bangi – bo obecny prezydent najwyraźniej postawił na Rosjan. W pewnym sensie stał się też ich zakładnikiem. Bo to wagnerowcy stanowią teraz najbliższy krąg jego ochrony (rodacy zostali odsunięci), a o wszystkim w otoczeniu Touadery decyduje Rosjanin, główny doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Walerij Zacharow. Sprawa zamordowania dziennikarzy może stać się elementem w tej geopolitycznej grze o kontrolę nad bardzo biednym krajem leżącym w sercu Afryki.

Warsaw Institute