Damian Świerczewski, Fronda.pl: Jak donoszą media – Rosja nie ma zamiaru informować NATO o prowadzonych przez siebie manewrach. Tymczasem w tym roku odbędą się duże manewry Zapad 2017 na Białorusi, także przy granicy z Polską. Mamy powody do obaw?

Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego: To kolejny element wojny nerwów i prężenia muskułów przez Rosję, która znajduje się w bardzo trudnej sytuacji ekonomicznej. Federacja Rosyjska robi to oczywiście specjalnie po to, aby zasygnalizować Zachodowi, że jest mocna i nadal będzie pośrednio lub bezpośrednio zastraszać swoich bliższych lub dalszych sąsiadów. Wysyła sygnał: liczcie się ze mną bardziej, niż do tej pory. Tak to odbieram, choć biorę pod uwagę także tę skrajność, jaką jest przejście od polityki do agresji militarnej. Przypomnę, że zanim Rosja zaatakowała Gruzję w 2008 roku i Ukrainę w 2014, również wydawało się to niemożliwe. Jak się jednak okazało – było jak najbardziej możliwe i wydarzyło się. Trzeba więc dmuchać na zimne.

Zachowanie Rosji ma związek ze wzmocnieniem wschodniej flanki NATO?

Wbrew pozorom, nie działa to na zasadzie kodeksu Hammurabiego, a więc „oko za oko, ząb za ząb”. To nie działa w ten sposób, że Rosja tylko reaguje na działania NATO. Często sama podejmuje działania zaczepne i jeśli nawet przedstawia to jako reakcję na zachowanie „tego okropnego Zachodu”, tak naprawdę jest to element jej scenariusza zastraszania i pokazywania, że jest silna i wciąż się liczy.

Unia Europejska z kolei ma się zgodzić na budowę Nord Stream 2. Ma być to odpowiedź na ustępstwa Gazpromu w postępowaniu antymonopolowym. Jak bardzo jest to groźny dla Polski sygnał?

W sporze między Polską a Komisją Europejską, po tej drugiej stronie występuje Gazprom. To sytuacja zupełnie nieprawdopodobna, która pokazuje intencje KE, która zamiast bronić własnego członka, nadstawia ucha rosyjskim podszeptom. To pokazuje też Rosję, która na zasadzie divide et impera zrobi wszystko, żeby porozumieć się z pewnymi państwami Europy zachodniej, z Komisją Europejską, przeciw innym – w tym wypadku Polską.

Jak mamy zatem oceniać fakt, że Unia Europejska z jednej strony informuje, że będzie podtrzymywać sankcje przeciw Rosji w związku z wojną na Ukrainie, a z drugiej nie przeszkadza jej budowa wspomnianego gazociągu?

To polityka dwóch fortepianów. Z jednej pod presją Polski czy krajów bałtyckich i mediów zachowuje się w jeden sposób, a z drugiej strony otwiera Rosji furtkę ekonomiczną, korzystną dla niektórych krajów Unii Europejskiej, w tym przypadku dla Niemiec. Tak to należy widzieć – nie jako szalone działanie Unii Europejskiej, a działanie w interesie Berlina, który dopilnował, aby Nord Streamowi zagwarantować niebieski unijny parasol z żółtymi gwiazdkami.

Jest jeszcze szansa na to, aby ten projekt nie został jednak zrealizowany? Mamy w ogóle o co walczyć?

Musimy powrócić do tego co było, a więc szerokiej koalicji nie tylko z krajami bałtyckimi, ale i skandynawskimi, które zawsze były zaniepokojone ekonomicznymi aspektami tego projektu. Trzeba też mówić o konieczności unijnej solidarności w tym zakresie. To bardzo trudna sprawa do wygrania, jednak musimy walczyć – kto nie walczy, ten nie wygrywa. Jeśli się poddamy, to Niemcy z Rosją zafundują nam kolejną odsłonę paktu z Rapallo czy Locarno

Bardzo dziękuję za rozmowę.