Robert Biedroń, niekryjący swojego homoseksualizmu prezydent Słupska, przyjechał wczoraj do Wadowic. W tym papieskim mieście miała odbyć się debata z jego udziałem. Doszło jednak do sporej awantury i ostatecznie spotkanie zostało przerwane i odwołane. Do akcji wkroczyła policja.

O sprawie informuje "Gazeta Krakowska".

Rzecz wywoływała emocje, bo miała to być debata "progresywnych burmistrzów, prezydentów i wójtów". Akurat w Wadowicach, bo rządzi tam Mateusz Klinowski, ateistyczny aktywista, który często i niekiedy bardzo nikczemnie ataku chrześcijaństwo.
Na debacie nie pojawili się wójtowie okolicznych miejscowości, chociaż zostali zaproszeni przez Klinowskiego. Zrobili, co oczywiste, słusznie. Biedroń jednak przyjechał.

Przemówić mu się jednak nie udało. Tuż po powitaniu publiczności jeden z obecnych na sali mężczyzn pytał, dlaczego Biedroń popiera Ruch Autonomii Śląska. Mówił też nieco o homoseksualizmie Biedronia i ostrzegał przed germanizacją Polski. Mężczyzną tym był Rajmund Pollak z Bielska-Białej, w przeszłości współpracujący z wadowickim posłem Jozefem Brynkusem z Kukiz'15.

Publiczność była podzielona, bo część chciała, by mógł mówić Pollak, a inni chcieli słuchać Biedronia.

Klinowski po zaledwie 10 minutach podjął decyzję o odwołaniu debaty. Wkrótce po niej poseł Brynkus napisał na jednym z portali społecznościowych: "Lewactwo i V kolumna w Wadowicach jest niemile widziana - Biedroń popiera RAŚ, który szkaluje RP". 
Sam Pollak po interwencji policji dobrowolnie opuścił salę. Z kolei Biedroń kontynuował swoją "debatę" z grupką mieszkańców na pobliskim swkerze.

ol