Hurra optymizm jaki wywołali ONZ-wscy eksperci nie powinien nas dziwić. Media mainstreamowi bardzo kochają takiego typu informacje, no i oczywiści nasz rząd, który nie omieszka wydać z tego powodu oświadczenie. Ale patrząc na to z perspektywy zarządzania naszymi pieniędzmi przez ministra finansów, możemy tylko popaść w hurra pesymizm.

Raport ONZ brał pod uwagę takie czynniki jak długość życia mieszkańców, edukacja czy zamożność danego państwa .I z tych przesłanek konstruował ranking najbardziej zamożnych krajów świata. Na pierwszym miejscu (ponownie) znalazła się Norwegia, później Australia, na trzecim są Stany Zjednoczone. W pierwszej dziesiątce są także Niemcy, Szwecja i Japonia. Polska znalazła się w rankingu na pozycji 39. - wyżej od Litwy, Argentyny czy Chorwacji. Polskę zaliczono do grupy krajów o bardzo wysokim rozwoju społecznym. Co to znaczy „bardzo wysoki poziom rozwoju społecznego”? Do końca nie wiadomo.

Jednak informacja zawarta w „Rzeczpospolitej” alarmująca o deficycie polskiego budżetu może martwić. Informację podało Ministerstwo Finansów. „Wysoki deficyt to efekt niższych niż rok temu dochodów, na co wpływ miały m.in. niższe wpływy z podatku VAT. Dochody budżetu wyniosły w ciągu dwóch pierwszych miesięcy 42,8 mld zł (14,3 proc. planu) a wydatki - 64,48 mld zł (19,3 proc. planu).” – czytamy w dzienniku.

Wygląda więc to tak: Rząd więcej wydaje, mniej oszczędza, czyli stara zasada umierania państwa. Z faktu, że rok 2013-2014 ma być najgorszym rokiem jeśli chodzi o zatrudnienie pracowników, zwolnienia grupowe stajemy nad przepaścią, i to nie tylko demograficzną, która już nas wchłonęła. Więc hurra optymizm jest niestety nie na miejscu.

sm/Rzeczpospolita