Jakie jest rzeczywiste znaczenie wczorajszego remisu Legii Warszawa z Realem Madryt w Lidze Mistrzów? Jak będzie rozwijać się stołeczna drużyna pod wodzą Jacka Magiery? Rozmawiamy na ten temat z dziennikarzem sportowym Przemysławem Babiarzem.

 

Fronda.pl: Jak Pan ocenia wczorajszy mecz? Czy możemy mówić o sukcesie Legii?

Przemysław Babiarz: Zarówno wynik tego spotkania jak i sam mecz były paradoksalne. Okazuje się, że przy pustych trybunach Legii grało się lepiej, niż przy pełnych. Choć te trybuny tak do końca puste nie były, co dało się słyszeć, oglądając transmisję. Dało się usłyszeć kilkanaście, czy kilkadziesiąt osób z Hiszpanii, więc może nie było tam grobowej ciszy, ale i tak wiadomo, że zupełnie inaczej się gra, gdy trybuny są pełne kibiców.

Szkoda, że tak było, bo Legia zaserwowała wczoraj wyjątkowe widowisko.

Przebieg meczu był niesamowity, biorąc pod uwagę, że zaczęło się od 0:2 dla Realu, potem zrobiło się 3:2 dla Legii, a wszystko zakończyło się remisem. Pamiętając, jak wyglądał mecz warszawskiej drużyny z Borussią Dortmund zakończony porażką 0:6 i jak wyglądało spotkanie w Madrycie zakończone wynikiem 1:5, trzeba stwierdzić, że nastąpił progres. Widać też, że Legia jest zespołem w trakcie tworzenia, zespołem, który dopiero się cementuje wokół nowego trenera Jacka Magiery.

Czy możemy stwierdzić, że Legia była wczoraj bardziej zmotywowana niż Real?

Motywacja Legii do dobrego występu była bez wątpienia większa niż dla Realu, który przyjechał do Warszawy, będąc i tak niemal pewnym awansu do dalszych gier. Oni na pewno nie grali na śmierć i życie, a legioniści byli bardzo zmobilizowani. Jednak tym meczem ci gracze i ta drużyna zbudowała sobie jakiś przyczółek rozwoju, stworzyli historię, która będzie ich dalej prowadzić. Ten mecz nie będzie wiele znaczył oczywiście w kwestii walki w tej edycji Ligi Mistrzów, ale pozostanie w głowach tych piłkarzy i stanie się historią wspominaną przez kibiców. Każdy taki mecz, w którym stawia się czoła dużo silniejszemu przeciwnikowi i się nie przegrywa, jest wyjątkowy.

Z jednej strony sukces, z drugiej strony trochę wynik na otarcie łez… ale czy na pewno? Gdyby udało się pokonać Sporting Lizbona, Legia będzie miała przecież duże szanse na awans z trzeciego miejsca w grupie do Ligi Europejskiej.

To prawda, walka o trzecie miejsce wciąż trwa. Wczorajszy mecz może więc mieć jakiś ciąg dalszy nawet w kontekście obecnych rozgrywek, mecz ze Sportingiem będzie więc meczem o wszystko. Być może to 3:3 z Realem na tyle pomoże drużynie Magiery, że powalczą z Portugalczykami. Myślę, że ten wynik z Realem będzie promieniował na dalszy rozwój tej drużyny.

Czy kogoś można szczególnie wyróżnić za wczorajszy mecz?

Zarówno po pierwszym jak i po drugim meczu z Realem widać, jak ważną rolę w drużynie odgrywa przywódca. Myślę tu o Serbie Miroslavie Radoviciu. Jest on człowiekiem nie do przecenienia. Wczorajsza wyrównująca bramka w jego wykonaniu to był przykład odważnej decyzji, która przyniosła bardzo pozytywny skutek. Taka waleczna i odważna postawa odblokowuje też myślenie innych graczy w zespole, którzy widzą, że z Realem można walczyć i strzelać bramki. Widać, że Radovic pomaga w budowaniu tej drużyny.

W Legii widać już zmianę po odejściu Besnika Hasiego i przejęciu drużyny przez Jacka Magierę. Czy myśli Pan, że stołeczny klub może jeszcze powalczyć w tym roku o mistrzostwo Polski? Na razie jego sytuacja w tabeli nie jest zbyt dobra.

Biorąc pod uwagę fakt, że jesteśmy dopiero po 14 kolejkach sezonu oraz, że po rundzie zasadniczej nastąpi podział punktów, jeszcze wiele może się zdarzyć. Legia przede wszystkim musi się znaleźć w górnej połówce tabeli. Teraz jest na miejscu szóstym i ma na koncie trzy wygrane w czterech ostatnich spotkaniach. Myślę, że w grupie mistrzowskiej Legia się znajdzie, pozostałe drużyny będą sobie z pewnością odbierały punkty, więc notując serię zwycięstw, drużyna Jacka Magiery może jeszcze wskoczyć na pierwsze miejsce i zdobyć mistrzostwo.

Dziękujemy za rozmowę