Stefan Wyszyński posługiwał się pięknym stylem literackim. Z jego myśli bije pewien monumentalizm wynikający zapewne z wychowania na wielkiej myśli romantycznej. Zanurzenie się przez współczesnego czytelnika w takiej archaicznej już nieco polszczyźnie, może sprawić wiele przyjemności.

Pisząc o obowiązkach wobec Ojczyzny kard. Wyszyński zaczyna niejako od samego początku, od wytłumaczenia trudnego położenia geopolitycznego Polski:

„Bóg zaufał nam i dlatego nie ukrył narodu naszego w niedostępnym zakątku ziemi, ale na miejscu otwartym i widocznym osadził, abyśmy służyli narodom przykładem męstwa i poświęcenia, aby wszyscy „widzieli uczynki wasze dobre i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,16)”

Zauważmy, że takie przedstawienie naszego położenia już u samych podstaw jest twórcze, ponieważ wyklucza fatalizm i załamywanie rąk. Wezwanie do dawania przykładu męstwa i poświęcenia zachęca do konkretnego działania. Warto zwrócić uwagę, że słowa te kierowane były do ludzi, którzy na własnej skórze poznali co to znaczy potęga Niemiec i Rosji. Takie słowa to zachęta do porzucenia strachu wobec nich.

Dalej kardynał kontynuuje:

„Położenie nasze wzywa nas do wytężonej pracy dla ojczystej ziemi, do błogosławionej pracy, która wyniszcza w nas wygodnictwo i lenistwo, tak właściwe innym narodom, a nam tak obce; w twardym naszym klimacie kształtuje nam się twardy charakter, wytrwałość, cierpliwość, nieustępliwość; te wszystkie cechy należycie wychowane, przymnożą nowej chwały koronie naszych cnót narodowych... Nie ubolewać, nie biadać, że matka nasza biedna, że w ubogiej szacie, tylko wytrwale pracować, by zasoby i dary Boże złożone w ręce nasze przez Opatrzność stokrotny owoc przynosiły. A nadto mamy obowiązek biednej naszej ziemi z ochotna pospieszyć pomocą z własnego mienia i z własnych dostatków”

Największe zasoby potęgi państwa Prymas widzi w moralnej i duchowej kondycji obywateli:

„Wielkość państwa nie spoczywa na jego rozległości, bogactwie, sile zbrojnej, ilości mieszkańców ani też na rozwoju handlu i przemysłu, ani nawet na postępach naukowych i technicznych, lecz raczej na sile moralnej i religijnej obywateli, na ich wierności prawom sumienia i, koniec końców, na religijności... Ideałem wychowawczym państwa nie może być tylko obywatel i jego cnoty obywatelskie, ale cały człowiek. Państwo bowiem, aby było w pełni szczęśliwe, potrzebuje wszystkich cnót człowieka, nie zaś tylko obywatelskich. I tego dzieła państwo nie może dokonać samo, bez pomocy rodziny, Kościoła, narodu, społeczeństwa i zawodu. Szczególną umiejętność wszechstronnego wychowania posiada Kościół; on to wychowuje człowieka dla jego osobistego życia, dla rodziny, dla narodu, dla Boga i dla państwa. Kształci w obywatelu te cnoty, których państwo żadną miarą wykształcić nie zdoła. ”.

Czyż słowa te nie krzyczą aktualnością w stosunki do dzisiejszej Polski i nie przestrzegają nas przed eksperymentami z rewolucją seksualną, wyrzuceniem religii ze szkół i w ogóle na margines głównego nurtu, bezstresowego wychowania, wychowaniem seksualnym, legalizacją narkotyków etc., ! Tolerancyjny i regularnie płacący podatki obywatel to zbyt mało, by państwo mogło się rozwijać. Upadek każdego imperium zaczynał się od złamania jego kręgosłupa moralnego, to podstawowa wiedza dla każdego taktyka wojskowego. Zatwardziały zwolennik rozdziału Kościoła od państwa może się zżymać na te słowa. Niesłusznie, wszyscy święci Kościoła Katolickiego niezależnie od czasów i miejsca, w którym żyli byli nie tylko dobrymi ludźmi, ale również gorliwymi patriotami i dobrymi obywatelami. Zresztą nie mogło być inaczej, święty to człowiek heroicznie wypełniający cnoty miłości, służby i ofiary i przebaczenia wobec ludzi, z którymi przyszło mu żyć, niezależnie czy są to chrześcijanie, naziści czy komuniści.

„Przede wszystkim Kościół uczy obywateli prawdy. Cały wzajemny stosunek obywateli między sobą, jak też wobec państwa, każe oprzeć się na prawdzie. Gdy z kolei państwo oprze swój stosunek do obywateli na prawdzie, gdy nie będzie przez zgubna propagandę, maskującą kłamstwo, i przez nieufność zrażać ich do siebie, wówczas dopiero zrodzi się rzetelna praca, bez której nie ma silnego państwa”

Największym wrogiem państwa jest, według Prymasa, grzech:

„Nie tylko w duszy człowieka, ale i w duszy „państwa” rozgrywa się rozpaczliwa walka z grzechem i walka... o prawo do grzechu. Jest to walka, w której ludzie poświęcają się na najwyższe bodaj bohaterstwo i poświęcenie. Grzech jest największym wrogiem państwa, bo rozkłada je od wewnątrz w sposób skryty i podstępny, w sposób niedostrzegalny. Grzech niczego nie oszczędza; podkopuje autorytety władzy państwowej, porażając jej piastunów trądem złego przykładu wiodącego do rozkładu, tak iż nie są już światłością swej ziemi, ale jej zgorszeniem; rodzi bunt poddanych, bojkot najzbawienniejszych praw, opór, sabotaż godzący niekiedy w byt państwa, niszczący bez skrupułów osobiste wartości. Grzech pychy, nieuctwa, nieobowiązkowości sprawia, że na nikogo państwo liczyć już nie może. Bo czyż może państwo liczyć w życiu publicznym, w spełnianiu obowiązków społecznych na ludzi, którzy nie nauczyli się bohaterskiej walki z grzechem w duszy własnej? ”

Historia polityczna PRL i znacznej części III RP świadczą wymownie, co Stefan Wyszyński miał na myśli. To oskarżenie dla całej naszej klasy politycznej.

Na koniec warto przytoczyć pewną przestrogę jak zapamiętają nas przyszłe pokolenia:

„Tak czy inaczej przejdziemy do historii złej czy dobrej sławy lub milczenia. A może powiedzą o nas: roztrwoniony skarb, zmarnowany talent, zagubiona drachma! A może pomyślą: ten człowiek począł budować a nie mógł skończyć (Łk. 14, 30). Może o całym pokoleniu, w którym żyliśmy zapiszą badacze przeszłości. Są to ludzie samych siebie miłujący, chciwi, hardzi, pyszni, bluźniercy, rodzicom nieposłuszni, niewdzięczni, złośnicy. Bez miłości przyrodzonej, bez pokoju, potwarcy, niepowściągliwi, nieskromni, nienawidzący dobra, zdrajcy, uporni, nadęci i rozkosze bardziej miłujący niż Boga (II Tm. 3, 2-4). Nie daj Boże, by świadectwo takie po nas, po współczesnych nam pokoleniach zostało. Od nas też zależy, byśmy zapisali życiem swoim najpiękniejszą kartę w dziejach narodu. Stanie się to, gdy w życiu naszym pójdziemy za radą Apostoła narodów: „Bracia, wszystko co prawdziwe, co czyste, co sprawiedliwe, co święte, co miłe, co dobrej sławy, co do cnoty należy, co chwalebne, to miejcie na myśli” (Fil. 4,8).

Jakub Pacan

Korzystałem z książki ks. Stefan Wyszyński „Miłość i sprawiedliwość społeczna. Rozważania społeczne” wyd. Pallotinum Poznań 1993