- Pogłoski o odwołaniu wizyty dotarły do mnie już dwa tygodnie temu, grubo przed huraganem – zdradził Ryszard Schnepf, były ambasador Polski w USA. Schnepf był jednym z sygnatariuszy kontrowersyjnego listu ambasadorów do prezydenta Donalda Trumpa. 

Członkowie Konfederacji Ambasadorów RP napisali haniebny list do prezydenta USA, w którym kłamliwie donosili na swoją Ojczyznę.  „Przybywa Pan do kraju, który nie jest praworządny” - mogliśmy przeczytać. Jednym z jego sygnatariuszy był były ambasador Polski w USA Ryszard Schnepf

Dziś były ambasador twierdzi, że wiedział, że Donald Trump nie przyleci do Polski. Może warto zatrudnić go jako pogodynkę? 

Według niego, "praktyką amerykańskiej polityki jest to, że prezydenci unikają zaangażowania się w sprawy kraju, w którym wkrótce odbędą się wybory parlamentarne."

- Administracja o tym wiedziała. Pogłoski o odwołaniu wizyty dotarły do mnie już dwa tygodnie temu, grubo przed huraganem – powiedział w TOK FM były ambasador. 

 Jego zdaniem, "Biały Dom ze względów wizerunkowych nie mógłby sobie pozwolić na niedopuszczenie do wizyty Trumpa w Polsce."

- Ale na zasadzie "plasterkowania", cały czas skracano plan wizyty. Najpierw o element wojskowy, czyli wizytę w Powidzu, potem opóźniono przylot do Polski prezydenta – wyliczał Ryszard Schnepf.

Według niego, ludzie prezydenta Trumpa doszli do wniosku, iż wynik wyborów w Polsce jest niepewny.

- A interesy USA w naszym kraju są długofalowe, rozłożone na dekady. Myślę, że w Białym Domu jest rozważana ewentualność współpracy z opozycją po wyborach. Więc obecność prezydenta Trumpa w Polsce na kilka tygodni przed wyborami, byłaby jasnym wskazaniem, z kim chce pracować. Polityczna rola Polski wymaga pewnej wstrzemięźliwości. Amerykański prezydent, przyjmując to rozważanie, powstrzymuje się od poparcia rządu – stwierdził

Jak zaznaczył w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", "wystarczy, by Trump poklepał prezydenta Dudę po plecach, by PiS był zadowolony"

- Stracilismy szansę, by w polskiej stolicy amerykański prezydent powiedział jak ważna jest demokracja i praworządność. - dodał

- Być może za decyzją prezydenta stała chłodna kalkulacja polityczna. Być może w Waszyngtonie powstało przekonanie, że utrata władzy przez PiS po nadchodzących wyborach jest możliwa. Obecność prezydenta USA w każdym kraju, a zwłaszcza w Polsce, to silne wsparcie dla rządzących. Analitycy pracujący dla Białego Domu uznali, że prezydent nie powinien tego robić. - zaznaczył

- Amerykańskie związki z Polską mają długofalowy charakter. Gdyby faktycznie PiS przegrał, podjęcie pewnych tematów z nowym rządem byłoby trudne, gdyby wizyta miała miejsce. - podkreślił Schnepf

bz/wyborcza.pl/tok fm