Rocznica Sierpnia '80.

Dla Anny Walentynowicz dynamika wydarzeń z 14-15 sierpnia była zaskoczeniem. We czwartek 14 sierpnia z samego rana (o godz. 7.00) poszła na badania do przystoczniowego szpitala. Tutaj dowiedziała się o strajku na Wydziale K-3 Stoczni Gdańskiej. Na korytarzu przychodni spotkała przyjaciółkę z WZZ, pielęgniarkę Alinę Pienkowską : „Alina! Co się dzieje? A ona nic nie mówi, tylko zaciąga mnie do łazienki. Naradzamy się, co robić. Alina idzie do gabinetu, żeby sprawdzić telefony. Była tam przez minutę, ale dla mnie to wieczność. Wraca. – Chyba jest strajk. Nie działają telefony. Trzeba natychmiast zawiadomić Warszawę” .

Anna Walentynowicz bezskutecznie próbowała znaleźć telefon i dodzwonić się do Jacka Kuronia. Na szczęście dotarła do znajomych, od których dowiedziała się, że strajkujący stoczniowcy żądają jej powrotu do pracy na Wydziale W-2: „Ja biegnę do centrali. Telefonistka błaga mnie, żebym zrozumiała jej sytuację, ale kategorycznie zakazano jej łączyć. Wybiegam na miasto, szukam telefonu. Nagle widzę znajome twarze agentów, idą za mną. Chowam się w sklepie z warzywami, chyba ich zgubiłam. Jest telefon! Ale mam ich znowu na karku. Uciekam. Nie mogę dać się teraz aresztować! Wpadłam w tłum czekający przy przejściu na czerwonym świetle. Wbiegam w bramę, tu mieszka moja podopieczna Alicja Żutnik. Chronię się w jej mieszkaniu. Staruszka była kiedyś w AK i świetnie rozumiała moje problemy. Patrzę przez okno. Bezradni agenci rozbiegli się po placu jak pająki. Ktoś puka do drzwi. Na szczęście to tylko pani Misia, moja sąsiadka, u której był punkt kontaktowy. Dyszy ciężko i nie może powiedzieć słowa. – Chyba Bóg ciebie zesłał! Dom jest obstawiony, nie mogę się ruszyć! – wykrzyknęłam. Pani Misia złapała oddech. – Przyjechał... po panią... przyjechał samochód ze stoczni od dyrektora... – Co takiego?! Nigdzie nie pojadę samochodem dyrektora! – Ale w środku są stoczniowcy! – krzyknęła pani Misia” .

W dyrektorskim „Polonezie” oczekiwał już Piotr Maliszewski, wierny obrońca Walentynowicz z Wydziału W-2 . „Samochód zajechał pod same drzwi i agenci nawet nie zauważyli, kiedy wsiadłam. Młodzi stoczniowcy byli bardzo podekscytowani. – Jest strajk. Powiedzieliśmy dyrektorowi, że nie zaczynamy żadnych rozmów, póki nie zobaczymy ciebie. Podjeżdżamy do bramy nr 2. – Otworzyć bramę – krzyczą stoczniowcy, a ja patrzę ze zdumieniem, jak straż przemysłowa słucha młodych robotników. Brama otwarta. Wjeżdżamy do stoczni. Serce podchodzi mi do gardła. Widzę nie¬przebrane tłumy. Stoi koparka. Ludzie chcą mnie widzieć. Wdrapuję się na dach koparki. Ktoś podaje mi bukiet róż. Stoję z różami na koparce i widzę morze głów. Na transparencie ze spilśnionej płyty wypisane kredą słowa: »Przywrócić Annę Walentynowicz do pracy, 1000 złotych dodatku drożyźnianego«. Chcę coś powiedzieć, ale nie mogę. Kręci mi się w głowie”.

 

 

Sławomir Cenckiewicz/Facebook