Komisarz ds. sprawiedliwości Unii Europejskiej, Didier Reynders, stwierdził w ubiegłym tygodniu, że Rada Unii Europejskiej powinna zająć się projektem przeprowadzenia w Polsce wyborów korespondencyjnych. Do sprawy w stanowczych słowach odniósł się na antenie Telewizji Trwam prof. Mieczysław Ryba.

Jak stwierdził uczony, skoro UE chce dyktować Polsce, w jaki sposób mają być przeprowadzone wybory prezydenckie, "może lepiej niech nam już powie, kto ma wygrać".

-„ ... kiedy niedawno odbywały się wybory w Bawarii, komisarz w ogóle się w tej sprawie nie odzywał. Były też wcześniej wybory samorządowe we Francji – nie zabierał w tej materii głosu. Ba! W ogóle Komisja Europejska nie zabrała głosu ws. praworządności, chociażby we Francji, gdzie prezydent na mocy (...) podjętej ustawy o stanie wyjątkowym zasadniczo rządził za pomocą dekretów” – przypomniał profesor KUL na antenie TV Trwam.

Nawiązał do historii XVIII. wiecznej Polski, kiedy to również zewnętrzne mocarstwa wskazywały, kto ma w Polsce objąć władzę. Podkreślił, że dygnitarze UE próbują traktować Polskę jako kraj gorszej kategorii, któremu dyktuje się warunki:

-„Niewyobrażalnym by było, żeby ktokolwiek z Komisji Europejskiej wskazywał termin wyborów we Francji, w Niemczech, w Hiszpanii czy we Włoszech. Natomiast w Polsce – można. Jesteśmy pod potężną presją, wielu w ogóle jeszcze nie przyzwyczaiło się, że państwo polskie funkcjonuje jako suwerenne. Nie przyzwyczaiło się, ponieważ elity pookrągłostołowe nie dawały temu Zachodowi okazji, ażeby tak się poczuł”.

Przypominamy, że w piątek Rzecznik Komisji Europejskiej Christian Wigand poinformował, iż KE nie podejmie kwestii wyborów prezydenckich w Polsce w ramach procedury art. 7 traktatu.

kak/ TV Trwam, Fronda.pl