Eurodeputowany PiS, prof. Ryszard Legutko odniósł się w rozmowie z PAP do środowego głosowania nad rezolucją Parlamentu Europejskiego w sprawie praworządności w Polsce. W ocenie Legutki, europarlamentarzyści, którzy poparli rezolucję, de facto opowiedzieli się za sankcjami przeciwko Polsce.
"Powiem więcej – ci, którzy się wstrzymali, także się opowiedzieli za tym"- podkreślił europoseł.
"To jest rezolucja, która ma na celu ukaranie Polski. Punktem finalnym tego procesu mają być sankcje przeciw Polsce"- powiedział profesor Ryszard Legutko. Jak tłumaczył, w systemie głosowania w PE obowiązuje zwykła większość, dlatego polityk, który wstrzymuje się od głosu, w rzeczywistości głosuje "za". Zdaniem rozmówcy PAP, „to zachowanie, mówiąc delikatne, jest niestosowne, mówiąc mniej delikatnie – jest zupełnie skandaliczne”.
Dlaczego europoseł wyszedł z sali podczas debaty? Zapytany o to, Legutko tłumaczył, że na całą dwugodzinną debatę dostał na swoją wypowiedź sześć i pół minuty i ten czas wykorzystał na tę pierwszą, ostrą wypowiedź.
„Gdybym został na sali, to mógłbym tam siedzieć przez ten pozostały czas, czyli ponad półtorej godziny nie mając prawa głosu i byłbym przedmiotem tego nieustannego grillowania, obelg, ataków”.
W ocenie krakowskiego profesora filozofii, to, co działo się w środę w PE w Strasburgu, to była raczej jakaś psychodrama, a nie debata”.
Debata- podsumował eurodeputowany PiS- jest bowiem wówczas, kiedy "można odpowiedzieć, popolemizować, zareplikować"
"Ja nie miałem tego prawa, to po co miałem tam siedzieć”- skonstatował polityk.
yenn/PAP, Fronda.pl