Tomasz Wandas, Fronda.pl: We wtorek 23 byłych ambasadorów Polski, m.in. Ryszard Schnepf, Iwo Byczewski, Piotr Nowina-Konopka, Jerzy Maria Nowak czy Andrzej Krawczyk, zrzeszonych w Konferencji Ambasadorów RP skierowało do prezydenta USA Donalda Trumpa list otwarty, w którym podkreślono, że przybywa on do kraju, który nie jest praworządny. "Pana mocny głos wzywający do tolerancji i wzajemnego poszanowania, a także przestrzegania postanowień konstytucji i innych praw, może mieć znaczenie historyczne" - ocenili byli ambasadorzy. Co Pan o tym sądzi? 

Prof. Kazimierz Kik, politolog: Ta sprawa, ma co najmniej trzy wątki: pierwszy, pokazuje, że byli ambasadorowie zechcieli popsuć święto, poprzez utworzenie dwuznacznej atmosfery. Po drugie, niespotykane jest to, żeby ambasadorowie epoki liberalnej, mianowani swojego czasu przez lewicę albo przez Platformę Obywatelską, dyplomaci, prowadzili politykę przeciwko swojemu państwu tylko dlatego, że na czele tego państwa stoi nieakceptowana przez nich partia. Fakt ten stawia pod znakiem zapytania nie tylko etykę (której ja tu w ogóle nie widzę) ale i jakość prowadzenia polityki przez sporą część klasy politycznej w Polsce, która nie jest w stanie wznieść się ponad własne antypatie polityczne. Niesłychane, że ci ludzie są wstanie podjąć działania szkodzące interesowi państwa wyłącznie dla zaspokojenia własnych instynktów politycznych. 

Jak zatem konkretnie mogą tym listem zaszkodzić byli ambasadorowie naszym relacjom ze Stanami Zjednoczonymi? 

W niczym nie zaszkodzą, i to z dwóch powodów. Po pierwsze, interesy w polityce zagranicznej oraz tej związanej z bezpieczeństwem pomiędzy Donaldem Trumpem i jego administracją, a rządem PiS w Polsce są zbieżne. Ze względu na zbieżność, w tym wypadku interesów obu obecnych rządów (USA i Polski) tego typu inicjatywy, dywersja nie jest w stanie tego zaburzyć. Interesy w tym układzie wygrywają, a Donald Trump zapewne w ogóle nie zwrócił na ten list uwagi. 

"W tym kontekście rola +konia trojańskiego+, kraju dryfującego na obrzeża wspólnoty wolności i demokracji, dokąd spycha Polskę obecny rząd, jest dla nas i dla naszych sojuszników, w tym także USA, destrukcyjna. W naszym euroatlantyckim związku chcemy być poważnym i wiarygodnym partnerem. Partnerem gotowym także do poświęceń, ale nie wyłącznie klientem i wykonawcą zadań, które spójności NATO nie służą" - czytamy. Jak jest natomiast Pana zdaniem? Jakim jesteśmy partnerem dla USA? 

W przytoczonym przez pana fragmencie widoczne jest „pomieszanie z poplątaniem”. Z jednej strony widoczna jest troska o demokrację w Polsce (i tutaj jest nawoływanie Donalda Trumpa do ostrej wymówki dla rządu Prawa i Sprawiedliwości za naruszanie prawa i konstytucji w Polsce, a w drugim fragmencie chodzi zupełnie o coś innego. 

A mianowicie?

Chodzi o politykę polskiego rządu, która w tym euroatlantyckim wymiarze wyraźnie wspiera filar atlantycki, czyli Stany Zjednoczone. Fakt ten oznacza, że w pewnym sensie wyłamuje się ze solidarności Unii Europejskiej. W postawie byłych ambasadorów wyraźnie widać, że są nade wszystko zwolennikami współpracy transatlantyckiej, ale z uwzględnieniem podmiotowej roli Unii Europejskiej w tym układzie.

Co na to prezydent USA?

Stany Zjednoczone, a Donald Trump osobiście odrzuca taką koncepcję wielowektorowości  w stosunkach międzynarodowych i raczej stawia na dominację Stanów Zjednoczonych. W drugim fragmencie, przytoczonego przez pana fragmentu, ambasadorzy jak gdyby nie rozumieli gry, która toczy się pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, Unią Europejską i pomiędzy USA, UE i Polską. 

Czy istnieje jakakolwiek szansa, że Trump odniesie się do tego listu, ale tylko po to, by skrytykować taką postawę jaką wykazali byli ambasadorowie? 

Ten list byłych ambasadorów nie jest na poziomie prezydenta Stanów Zjednoczonych. W związku z tym, nie jest to jakaś podmiotowa, formalna grupa na których głos Donald Trump może zwracać uwagę. Donald Trump ma swoje interesy względem Polski i nie pozwoli on sobie na ich zagrożenie przez głos jakiś ambasadorów. 

Pytanie jeszcze co dalej z naszymi relacjami? Co czeka nas w najbliższym czasie? 

Donald Trump doskonale wie, że ma w Polakach swoich sympatyków. Prezydent USA prowadzi politykę globalną, która ma swoje trzy punkty ciężkości - jeden z nich to Azja, tam mamy sojuszników takich jak: Korea Południowa czy Chiny. Drugim punktem polityki ciężkości Stanów Zjednoczonych jest Bliski Wschód - tam mamy Arabię Saudyjską, Izrael, natomiast trzecim ważnym dla nich punktem jest Europa Środkowo-Wschodnia czyli obszar bezpośredniego „styku” z Rosją. W tym, konkretnym przypadku, Polska i Rumunia formułując koncepcję „Trójmorza”, którego patronem są Stany Zjednoczone najbliższe działania Donalda Trumpa w polsko-amerykańskich relacjach będą obejmowały trzy aspekty. Po pierwsze będzie to wzmocnienie Polski w ramach jej planów budowania „Trójmorza”, po drugie wzmocnienie Polski jako ewentualnego energetycznego hubu na Europę Środkowo-Wschodnią w oparciu o gaz (głównie) amerykański, i po trzecie wzmocnienie obecności amerykańskich wojsk na odcinku bezpośredniego styku z Rosją. 

Dziękuję za rozmowę.