Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz mówiła w "Faktach po Faktach" o sprawie apelu smoleńskiego, który z zarządzenia ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza miałby odbyć się w czasie obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego.

Ten postulat Macierewicza, krytykowany także przez bardzo dużą część prawicowej opinii publicznej, prezydent Warszawy oceniła negatywnie, zwracając też uwagę na postępowanie MON wobec samych powstańców. "Jestem bardzo zdziwiona, że powstańcy zostali zaproszeni, czy też wezwani, przez ministra obrony narodowej. Jeśli minister chciał z nimi porozmawiać, to powinien przyjść do siedziby powstańców" - powiedziała Gronkiewicz-Waltz. "To nie przystoi ministrowi obrony narodowej żeby ich wzywać. No co, na dywanik, czy żeby prać mózg im, manipulować?" - dodawała.

"Chcę upomnieć ministra obrony narodowej, że to jest święto powstańców i to  oni decydują o obchodach" - stwierdziła dalej.

Powiedziała następnie, że Powstania Warszawskiego nie można porównać z wydarzeniami smoleńskimi, które Gronkiewicz-Waltz nazwała zamachem.

"W Powstaniu Warszawskim zginęło prawie 200 tysięcy osób i cywilów i żołnierzy Armii Krajowej. Nie można porównywać takiej hekatomby do zamachu smoleńskiego" - stwierdziła. Pytana, czy nie chce wycofać się z tej wypowiedzi, odmówiła. 

bbb/tvn