Premier Mateusz Morawiecki we wczorajszym podcaście kolejny raz odniósł się do haniebnych wypowiedzi europoseł Janiny Ochojskiej na temat funkcjonariuszy Straży Granicznej. Szef rządu polecił Ochojskiej lekturę książki, dzięki której następny raz szkalując polskich funkcjonariuszy, przynajmniej nie będzie mylić podstawowych faktów.
Od początku białoruskiej agresji, w ramach której reżim Łukaszenki przepycha do Polski sprowadzonych z Bliskiego Wschodu migrantów, czemu towarzyszy wielka ofensywa propagandowa, nie brakuje również w Polsce osób, które swoimi wypowiedziami wpisują się w tę propagandę. Są to m.in. nieustające ataki na funkcjonariuszy polskich służb. Szczególnie aktywna na tym polu jest europoseł Janina Ochojska, która nie waha się porównywać funkcjonariuszy Straży Granicznej do nazistowskich zbrodniarzy.
Niedawno europoseł Ochojska udzieliła wywiadu tygodnikowi „Polityka”, w którym popisała się nie tylko swoją pogardą w stosunku do funkcjonariuszy, ale również kompletną ignorancją.
- „Nie mam wątpliwości, że w straży granicznej są również przyzwoici ludzie, ale ich przyzwoitość ginie w konfrontacji z rozkazami. Gdy o tym myślę, przychodzi mi do głowy proces Eichmanna, który w Norymberdze też bronił się, mówiąc, że tylko wypełniał rozkazy”
- mówiła.
Adolf Eichmann był sądzony w Jerozolimie, nie w Norymberdze. Nie próbował też bronić się stwierdzeniem, że wykonywał swoje rozkazy. Przeciwnie, był dumny, że na swoim sumieniu miał pięć milionów Żydów.
Do skandalicznych słów założycielki PAH kolejny raz postanowił odnieść się premier Mateusz Morawiecki. W cotygodniowym podcaście przywołał książkę, która może jej pomóc następnym razem przynajmniej nie mylić podstawowych faktów.
- „Przypadek Eichmanna jest wyjątkowy. Nikt nie opisał go lepiej niż Hannah Arendt w słynnej książce Eichmann w Jerozolimie: rzecz o banalności zła. Myślę, że pani Ochojska przegapiła tę jedną z najważniejszych książek XX wieku. Gdyby ją czytała, wiedziałaby, że Eichmann miał proces w Jerozolimie, a nie w Norymberdze”
- wskazał Morawiecki.
- „Na czym jednak polega wyjątkowość Eichmanna? Zaskoczę państwa. Na jego absolutnej przeciętności. Arendt pokazuje, że ideologią nazistowską przesiąknięty był niemal cały naród niemiecki. Wielu zbrodniarzy nazistowskich mówiło potem, że oni tylko wykonywali rozkazy Hitlera, ale prawda o tamtych czasach jest inna — Niemcy masowo wierzyli w Hitlera. Eichmann należał do tych, którzy nie tłumaczyli się szczególnie ze swoich zbrodni, co więcej — był dumny ze swoich działań, a im skuteczniej zabijał, tym więcej satysfakcji odczuwał”
- dodał.
„Jak można posunąć się do takiej nikczemności, by porównać polskich żołnierzy do ludobójcy, do mordercy milionów ludzi”
- pyta premier i podkreśla, że sam nie znajduje odpowiedzi.
Zauważa przy tym, że słowa europoseł Ochojskiej nie są wyjątkiem, bo podobnych „nieuprawnionych porównań historycznych” pojawia się coraz więcej. Przywołuje tutaj ostatnią książkę Donalda Tuska, w której porównuje się on do Stefana Zweiga.
Premier podkreśla, że tych wypowiedzi nie sposób uznać jedynie za dowód historycznej ignorancji i medialny spektakl.
- „Mówimy o niemieckim nazizmie, o Holocauście, mówimy o niemieckich zbrodniach, które kosztowały życie miliony Polaków, miliony Żydów, miliony Rosjan i osoby wielu innych narodowości. Te porównania nie szkodzą tym, w których są wymierzone, one szkodzą nam wszystkim, bo to prosta droga do banalizacji zła, przed którą przestrzegała tak bardzo Hannah Arendt”
- mówi.
kak/niezależna.pl