A jednak czekają. Na tych kilka minut „godzina W” obejmuje cały kraj, budzi się uśpiona pamięć. I strach...

Władcy marionetek rządzący umysłami przez mainstreamowe media na długo przed rocznicą rozpoczynają nawalankę, próbując zdyskredytować powstanie i jego sens, przedstawiając powstańców jako frajerów, którzy ginęli w bezrozumnym szale próbując kijem zatrzymać niemieckie czołgi zamiast siedzieć cicho i czekać, aż sowiecka armia przyniesie im wolność i społeczną sprawiedliwość. Pojawiają się twierdzenia o zbrodniczym działaniu dowództwa Armii Krajowej, które zdając sobie sprawę ze skutków jakie powstanie przyniesie 31 lipca 44 roku, przy aprobacie delegata rządu RP na kraj Jana Stanisława Jankowskiego, wydało rozkaz o jego wybuchu.

My tu nie mamy wyboru. "Burza" nie jest w Warszawie czymś odosobnionym, to jest ogniwo łańcucha, który zaczął się we wrześniu 1939 r. Walki w mieście wybuchną, czy my tego chcemy, czy nie. Za dzień, dwa lub trzy Warszawa będzie na pierwszej linii frontu (...) Trudno sobie wyobrazić, że nasza (...) młodzież, którą myśmy szkolili od lat (...) daliśmy jej broń do ręki, będzie się biernie przyglądała albo da się Niemcom bez oporu wywieźć do Rzeszy? Jeżeli my nie damy sygnału do walki, ubiegną nas w tym komuniści. Ludzie wtedy oczywiście uwierzą, że chcieliśmy stać z bronią u nogi.” - słowa Jana Jankowskiego do Jana Nowaka-Jeziorańskiego wypowiedziane na kilka dni przed wybuchem powstania.

Pomija się przy tym całkowicie fakt, że już 29 lipca radio „Moskwa” nadawało odezwy komunistycznego Związku Patriotów Polskich do ludności Warszawy nawołujące do zbrojnej walki z Niemcami: „Warszawa drży w posadach od ryku dział. Wojska sowieckie nacierają gwałtownie i zbliżają się do Pragi. Nadchodzą, aby przynieść nam wolność. Niemcy wyparci z Pragi będą usiłowali bronić się w Warszawie. Zechcą zniszczyć wszystko. W Białymstoku burzyli wszystko przez sześć dni. Wymordowali tysiące naszych braci. Uczyńmy, co tylko w naszej mocy, by nie zdołali powtórzyć tego samego w Warszawie. Ludu Warszawy! Do broni! Niech cała ludność stanie murem wokół Krajowej Rady Narodowej, wokół warszawskiej Armii Podziemnej. Uderzcie na Niemców! Udaremnijcie ich plany zburzenia budowli publicznych. Pomóżcie Czerwonej Armii w przeprawie przez Wisłę. Przysyłajcie wiadomości, pokazujcie drogi. Milion ludności Warszawy niech stanie się milionem żołnierzy, którzy wypędzą niemieckich najeźdźców i zdobędą wolność”.

„Zapomina” się o plakatach propagandowych rozwieszanych na warszawskich murach a podpisanych przez niejakiego Juliana Skokowskiego, która głosiła, że dowództwo Armii Krajowej razem z generałem „Borem” opuściło stolicę w związku z czym on (czyli Skokowski) przejmuje dowództwo nad wszystkimi oddziałami pozostającymi w Warszawie.

Nie bierze się też pod uwagę napięcia w jakim żyli Warszawiacy widzący zbliżające się wojska sowieckie i rychłe wyzwolenie. Powstanie, dokładnie tak jak to Nowakowi-Jeziorańskiemu przedstawił Jankowski, wybuchnąć musiało a bez dowództwa, bez struktur Armii Krajowej skończyłoby się o wiele większą rzezią.

Zostawmy jednak sens czy też, jak chcą inni, bezsens działań „Bora” Komorowskiego i jego sztabu, nie zamierzam się kłócić z historykami, jestem w tej dziedzinie amatorem i moją powinnością jest pokorne słuchanie mądrzejszych od siebie. Niech oni się kłócą, niech strzelają do siebie argumentami ciężkiego kalibru, niech rwą włosy z głowy i pieklą się okopani na swoich pozycjach – naukowe dysputy to jest jedna strona medalu i wcale nie ta najważniejsza.

Druga strona, o wiele bardziej istotna, jest zaś taka, że „szczujni” dziennikarze i ich mocodawcy po prostu pamięci o powstaniu się boją. Boją się pamięci o Polakach zjednoczonych, o Polakach, którzy potrafili porzucić dzielące ich różnice, zostawić gdzieś na boku spory i waśnie żeby razem, ramię w ramię, walczyć o wspólną sprawę. Boją się, że pamięć o bohaterach sprzed siedmiu niemal dekad sprawi, że staną się oni dla współczesnych mieszkańców kraju nad Wisłą wzorem, że współcześni Polacy zaczną ich naśladować i razem działać. Boją się, że wieloletnia praca nad atomizacją społeczeństwa, nad stworzeniem narodu egoistów, którzy patrzą tylko na własny interes pójdzie na marne, że „Polactwo” (pozwalam sobie użyć zwrotu wymyślonego przez Rafała Ziemkiewicza) znowu stanie się Narodem...

Boją się i dlatego jęczą, że cały kraj jest zmuszony obchodzić rocznicę jakiejś tam lokalnej, warszawskiej klęski...

Alexander Degrejt