Jak pisze "Tygodnik Powszechny", postulator rzymskiego procesu beatyfikacji beatyfikacyjnego księdza Jerzego Popiełuszki, ks. Tomasz Kaczmarek, był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa.

Co więcej, duchowny kontaktował się ze znajomymi Grzegorza Piotrowskiego, mordercy ks. Jerzego.

Jak pisze tygodni, zwerbowanie ks. Kaczmarka przez SB miało nastąpić w 1977 roku. Duchowny rozpoczął wówczas starania o paszport, ponieważ został skierowany na studia do Rzymu. Początkowo Kaczmarek miał odmówić esbekom informacji godzących w sprawy kościoła, z czasem jednak, za jego wiedzą i zgodą, usunięto to zastrzeżenie z oświadczenia duchownego.

Ksiądz Kaczmarek miał ps. "Calm", później "Nebbia". W ciągu sześciu lat pobytu w stolicy Włoch, systematycznie kontaktował się z pracownikami I Departamentu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Był oceniany przez SB jako "agent perspektywiczny", zaś współpraca z nim dawała "dobre rezultaty informacyjne".

Według informacji "Tygodnika Powszechnego" wątpliwości budzi także wiedza ks. Kaczmarka na temat śmierci ks. Jerzego Popiełuszki. Duchowny mylił się m.in. co do daty śmierci ks. Jerzego, niestarannie opisywał zeznania świadków, pomylił się także co do eksperymentu z użyciem psa tropiącego.

ajk/Telewizja Republika, Fronda.pl