Pani Izo, my nie palimy nikogo na pluszowym krzyżu. Naprawdę! Ale do rzeczy!

Iza Rutkowska to człowiek-instytucja, kieruje Fundacją Form i Kształtów. Pani Iza przygotowała nowy happening, który miał miejsce we wrześniu. Jest to 6-metrowy MIŚ, pluszowy, ważący 200 kilogramów, który przemierzał warszawskie ulice i miejsca. „Chciałam, aby dzięki niemu przestrzeń publiczna zamieniła się w dom, w którym się bawimy. Ale to raczej zabawa dla dorosłych. Stajemy przed misiem i nagle wracamy do siebie z dzieciństwa, do swoich pierwszych emocji. Nawet jeśli ktoś próbowałby go zaatakować, zadziałałby jak lustro” – mówi o pomyśle Rutkowska.

Co miała artystka na myśli wysyłając Misia w przestrzeń publiczną? „Poprzez ten projekt chciałam zwrócić uwagę na istniejącą przestrzeń publiczną - jak się w niej czujemy? Co jest w niej nie tak? I dlaczego?”. I jakie wnioski z owej akcji? Rutkowska mówi: „Przestrzeń publiczna w Polsce jest zawalona "ciężkimi" pomnikami - krzyże, żołnierze. Nie chodzi o to by je wyburzać, mam szacunek do pamięci o wojnie. Ale jestem trochę zmęczona pomysłami typu pomnik smoleński, w których przemyca się ideologię. Mam 30 lat, moje dzieciństwo było szczęśliwe, wspomnienie komuny to między innymi Pewex, którym teraz się ekscytujemy na nowo”. No cóż, pani Izo, współczuję strasznie, że panią przytłacza przestrzeń polskiej martyrologii. Niestety, to jest Polska, kraj specyficznej i awangardowej duszy, dlatego ma Pani prawo wyprowadzić Misia na ulice. Naprawdę. To, że nie lubi Pani krzyży w miejscach publicznych świadczy o tym, że jest Pani ignorantką. Nie daje Pani prawa do publicznej ekspresji ludziom wierzącym, to raz. Po drugie dlaczego Panią rani krzyż? To jest symbol miłości, ofiary i odkupienia, czyli tego co każdy człowiek uznaje za obiektywne dobro, coś co powoduje dobro i nim się staje. Albo Pani ma totalnie zafiksowanie na punkcie antyklerykalnym (co powoduje, że będzie Pani oceniana w ten a nie inny sposób), albo jest Pani nieuczciwa w swoim postępowaniu. Przecież domaga się Pani wolności, poszanowania przestrzeni publicznej dla wszystkich ekspresji twórczych. Czyli…?

Z rozbawieniem przeczytałem wypowiedź Pani Rutkowskiej na temat … Frondy. Oto co mówi:” Bałam się również reakcji na misia. Oberwałam już za swój pierwszy projekt "Plac Zbawiciela" - tworzyły go kolejne stacje do zabawy dla dzieci. Ale to nazwa projektu wywołała oburzenie - dostawałam dziwne telefony z Frondy, usłyszałam, że spłonę na pluszowym krzyżu, bo obrażam uczucia religijne chrześcijan. Bardzo to przeżyłam - nie mam w sobie potrzeby atakowania religii. Może teraz spalą mnie na misiu!”.

Pani Izo, nikt Pani nie będzie palić. Naprawdę. Ma Pani jakieś urojone wyobrażenie o ludziach religijnych, czy mediach z nurtu konserwatywnych. My naprawdę nie będziemy ścigać Misia. Niech Pani uwierzy. Za to proszę o pewną małą konsekwencję Pani myślenia i oceniana. Mówi Pani, że „nie mam w sobie potrzeby atakowania religii”, a Pani działalność artystyczna właśnie dochodzi do tego momentu, że zaczyna Pani pomstować na religię w przestrzeni publicznej. Trochę więcej konsekwencji, poproszę. A Pani Miś, cóż ogromne to i pluszowe i chyba zbędne w przestrzeni publicznej!

Sebastian Moryń