I niestety, jak na razie, wiele wskazuje na to, że panowie i panie konserwatystki z PO przerazili się tą groźbą i położyli uszy po sobie. Nie widać na razie chętnych do wspierania Gowina czy Żalka, nie widać ludzi, którzy mieliby odwagę powiedzieć, że pomysł, by eliminować z partii kilka dni po wyborach głównego kontrkandydata Donalda Tuska, jest obciachem. Brak też chętnych do poparcia Johna Godsona, który miał odwagę, by powiedzieć o tym, jak wygląda sytuacja ludzi realnie wierzących w PO.

To milczenie pokazuje niestety zupełnie jednoznacznie, że konserwatyści z PO w spodniach mają, co najwyżej portfel, ale nie to, co decyduje o tym, że facet jest mężczyzną. I jeśli nic się nie zmieni, to będzie o nich przestać mówić, jak o mężczyznach, a zacząć ich traktować jak cioteczki, co trzęsą się, gdy wujaszek Tusk tupnie nogą.

Tomasz P. Terlikowski