Prawa i Sprawiedliwości nie trzeba niszczyć, robi to samo. Wydawało się, że po aferze z „opcją proniemiecką” politycy tej partii zrozumieją, że szkodzą sobie i w efekcie tworzą na Śląsku fatalną atmosferę. Tamtą wpadkę można wytłumaczyć nieznajomością regionalnej historii przez Jarosława Kaczyńskiego. Ale okazuje się, że lokalny aparat jest niewiele lepszy. Sławomir Kłosowski, opolski poseł, wiceminister edukacji w rządzie PiS, zawiadomił prokuraturę o "nawoływaniu do nienawiści na tle różnic narodowościowych poprzez wystawianie na sprzedaż artykułów deklarujących przynależność do narodu śląskiego”. Chodzi o mapę historycznego Górnego Śląska autorstwa Karola Miarki, koszulki z napisem „Ślązak, nie Polak” i książkę o Ślązaku wcielonym do Wehrmachtu.

 

Zacznijmy od mapy, która obejmuje obszary polskiej części Górnego Śląska, całego Śląska Cieszyńskiego i Opawskiego. Poseł zarzucił właścicielowi sklepu z regionalnymi gadżetami, że oferując takie karty, dąży do zmiany granic. Na tej samej zasadzie można zaskarżyć antykwariaty w całym kraju, w których sprzedaje się mapy dawnej Rzeczypospolitej. Dlaczego mamy się troszczyć tylko o integralność Republiki Czeskiej? Pokażmy Białorusi, Ukrainie i Litwie, a nawet Łotwie jakimi dobrymi sąsiadami jesteśmy… Mówiąc serio, sami opawianie czują się zaszczyceni przypisywaniem ich do Górnego Śląska. Gościłem w tym mieście ostatnio i zauważyłem, że przynależność do Śląska widać na każdym kroku: w miasteczku możemy wybrać się do teatru bądź muzeum ze Śląskiem w nazwie, działa tam organizacja „Śląska Macierz”, a nawet stowarzyszenie „Górnośląska społeczność”. Opawa była i będzie śląskim miastem, czy komuś to się podoba czy nie. Taka jest historia.

 

Z kolei oskarżanie Alojzego Lyskę o to, że w swojej książce „Duchy wojny” gloryfikuje Wehrmacht jest zwyczajną ignorancją. Lysko, niegdyś zresztą poseł PiS jest synem żołnierza niemieckiej armii, który poległ na Ukrainie. Ów autor książki pisanej w gwarze śląskiej zrobił naprawdę wiele, by Polacy z innych części kraju zrozumieli na czym polegał dramat Ślązaków, Pomorzan i Wielkopolan wcielanych przymusowo do armii Hitlera. Gdyby zdezerterowali, ich rodziny zostałyby wysłane do obozów pracy bądź obozów koncentracyjnych. Lysko opowiedział we wzruszający sposób o losach swojego ojca w filmie dokumentalnym „Dzieci Wehrmachtu”.

 

Zamiast zaś protestować przeciw koszulkom promującym „narodowość śląską”, lepiej wypuścić na rynek „własny wyrób”. Ale to SLD wpadło na pomysł, żeby zamowić t-shirty z napisem „Jestem Polakiem i Ślązakiem” (młode działaczki próbowały nawet obdarować nimi Jerzego Gorzelika, lidera Ruchu Autonomii Śląska). Kiedy przed 14 laty RAŚ rozwijał skrzydła, powstał także ruch obywatelski pod nazwą „Polski Śląsk”. Miał konkurować z autonomistami na argumenty i happeningi. Jednak szybko jego lider zaczął robić karierę w PiS-ie, a o „Polskim Śląsku” przestało się mówić. Zamiast niego polskość na Śląsku ma takich obrońców jak Kłosowski. Niech nas Pan Bóg broni przed nimi.

 

Rafał Geremek