Aktywista z kolektywu „Stop Bzdurom” Michał Szutowicz ps. „Margot”, który zasłynął brutalną napaścią na wolontariusza Fundacji Pro-Prawo do Życia, udzielił obszernego wywiadu „Dużemu Formatowi”, będącemu dodatkiem do „Gazety Wyborczej”. Szutowicz opowiada o swoim życiu, relacjach rodzinnych, wspomina jak „pił i ćpał z gejami i lesbami” czy zabrał postawiony przez premiera Mateusza Morawieckiego znicz sprzed figury Chrystusa „Sursum Corda” na Placu Zbawiciela w Warszawie.

Duża część rozmowy Tomasza Kwaśniewskiego z Michałem Szutowiczem została poświęcona relacjom rodzinnym aktywisty. Opowiada on o tym, z jakimi wysiłkiem „odcinał” się od swojej rodziny. Zaznacza, że zawsze przeszkadza mu „ta prymitywna psychologia, że jak w twoim życiu jest coś nie tak, to z pewnością dlatego, że masz i miałaś słabe relacje z rodziną”. Opowiada o trudnych relacjach w swoim domu rodzinnym, rozwodzie rodziców, „zdradzie” jakiej miała wobec niego dopuścić się siostra i ostatnim spotkaniu z matką, która ciągle stara się nawiązać z nim kontakt.

Szutowicz chwali się tym, jak w szkole podstawowej wymieniał się z rówieśnikami stronami z pornografią i jak wagarował w gimnazjum i liceum, „chodząc do dziewczyny się całować i kochać”:

- „Byłam w paru związkach z różnymi dziewczynami w liceum. Biseksualizm włączył mi się stosunkowo niedawno. Szybko skumałam, że jestem w jakiś sposób nienormatywna. W sensie, że od gimnazjum kumplowałam się z pedałami i lesbami… Piłam i ćpałam z gejami i lesbami. Zresztą nigdy nie ćpałam hardo. Marihuana i dwa, trzy razy próbowałam z LSD. W liceum i raz na studiach” – opowiada aktywista.

Mówi też o swojej przygodzie z harcerstwem, z którym miał przez wiele lat być związany. Przygoda ta zakończyła się po tym, jak zaczął przekonywać dzieci na obozie, by nie szły na Msze św.

Mówi też o swojej babci, która co miesiąc przesyłała mu pieniądze na utrzymanie się w Warszawie, kiedy studiował. Z nią też zerwał później kontakt.

Obecnie Szutowicz mieszka ze znajomymi, bo jak mówi, wciąż nie może ukończyć przydzielonego mu pokoju. Jedyna praca, jaką się zajmuje, to aktywność w kolektywie „Stop Bzdurom”:

- „Początkowo Stop Bzdurom to był kolektyw dwuosobowy… Ale cokolwiek robiłyśmy, zawsze miałyśmy kogoś do pomocy: czy osoby z innych kolektywów queerowych, takich jak Jestem LGBT, czy z jakichś nieformalnych grup lesbijek, anarchistów, niekoniecznie związanych z queerowością, takich jak Rytmy Oporu czy Food not Bombs. Teraz też rozpoczęłam regularną współpracę z dużymi, formalnie działającymi organizacjami typu KPH. No a takich stałych, oddolnych aktywistek mamy teraz około dziesięciu” – wyjaśnia.

Opowiada też historię o tym, jak zabrał sprzed figury Chrystusa postawiony przez premiera Mateusza Morawieckiego znicz:

- „Zabrałam też znicz Morawieckiego. Kojarzysz? Postawił go, by przebłagać pomnik Chrystusa za profanację LGBT. Zaniosłam na miejsce samobójczej śmierci transaktywistki Milo Mazurkiewicz” – mówi dumny aktywista.

kak/Duży Format, wPolityce.pl