Coraz więcej restauratorów w Polsce decyduje się otwierać swoje lokale wbrew obowiązującym restrykcjom. W tym tygodniu do działalności wróciła pierwsza restauracja w Kaliszu. „Góra i dół” zaraz po otwarciu przyjęła wielu gości, a właściciele zapewniają, że zadbano o przestrzeganie wymogów sanitarnych. Sanepid jednak przekonuje, że złamano i prawo. Dziś ma przeprowadzić kontrolę w lokalu.

Jak wyjaśnia jeden z właścicieli restauracji, zadbano o dostęp do środków do dezynfekcji, rozwieszono instrukcje mycia rąk, a stoliki ustawiono przy zachowaniu właściwej odległości.

- „Jeśli będziemy mieli kontrolę z sanepidu, oczywiście wpuścimy pracowników tej instytucji do środka”

- mówi Aleksander Śmieszek.

Zauważa, że niedaleko jego restauracji jest supermarket, do którego każdego dnia wchodzi kilkaset osób, a płyn do dezynfekcji znajduje się jedynie przy wejściu.

- „My dezynfekujemy stoliki po każdym posiłku. W łazienkach mamy płyn do dezynfekcji, mydła, więc prawdopodobieństwo, że ktoś zarazi się wirusem tutaj, jest - według mnie - o wiele, wiele niższe, niż w jakichś marketach”

- przekonuje właściciel restauracji.

Dodaje, że to jedyny sposób, aby restauracja mogła przetrwać.

- „Zainwestowaliśmy swoje środki, zainwestowaliśmy środki z banków, które teraz wymagają płatności, a z czego mamy płacić, jak nie mamy obrotu”.

Jeśli sanepid nałoży karę, Śmieszek zapowiada dochodzenie swoich praw w sądzie. Wyjaśnia, że zatrudnia sześć osób i nikogo od początku pandemii nie zwolnił, tymczasem w ramach tzw. tarczy antykryzysowej otrzymał zaledwie 5 tys. zł mikropożyczki.

Na dziś sanepid zapowiedział kontrolę w lokalu. Właścicielom grozi mandat w wysokości od 10 do 30 tys. zł.

kak/PAP, niezależna.pl