Tomasz Wandas, Fronda.pl: Jak widzi Pan kampanię prezydencką, która zaciekle toczy się we Francji? Po czyjej jest Pan stronie? 

Paweł Kukiz, przewodniczący ruchu obywatelskiego Kukiz ’15: Zacznijmy od tego, że ja zawsze stoję po stronie Polski. Jeśli w tej chwili zastanawiam się nad tym co w tej chwili dzieje się we Francji to tylko w tym kontekście jaki może to kiedyś przynieść skutek Polsce. Przede wszystkim cieszę się z tego, że we Francji mamy do czynienia z porażką dwóch partii establishmentu. Zarówno socjaliści jak i republikanie zostali po prostu przez Macrona jak i Le Pen pokonani. Dziś w Europie jest trend na odrzucanie establishmentu, co  podkreślę raz jeszcze bardzo mnie cieszy.

Kogo Pan popiera, Macrona czy Le Pen?

Ani ja osobiście, ani klub Kukiz '15 nie popieramy żadnego z kandydatów. To Francuzi mają zdecydować kto będzie lepszym prezydentem ich kraju. W przypadku Macrona można powiedzieć, że niektóre pomysły deregulacji gospodarki są dobre, natomiast u Le Pen podoba mi się przede wszystkim zdecydowana polityka antyimigracyjna.

Trudno powiedzieć, który z tych kandydatów jest lepszy dla Polski, gdyż zarówno Macron jak i Le Pen mają spore wady.

Jakie Pana zdaniem?

Le Pen wydaje się być zbytnio prorosyjska – łatwo być prorosyjskim kiedy od Rosji oddziela jej ojczyznę Polska i Niemcy. Macron z kolei chce Europy równych i równiejszych, czyli dwóch prędkości, chce budżetu strefy euro stając się tym samym kontynuatorem polityki Hollanda.

Zdając sobie sprawy z wad jednego czy drugiego kandydata. Który wybór byłby lepszy dla Polski?

Nie mam pojęcia, nie jestem wróżką. Nie zdeklaruje się, że stoję po jednej czy drugiej stronie. Tak jak powiedziałem, zarówno Le Pen jak i Macron mają wady, jednak to czyje będą bardziej do „zniesienia” okaże się wtedy kiedy będziemy widzieć jak ułoży się sytuacja w pozostałej części Europy. Tego typu spraw nigdy nie rozpatruje się jednostkowo. Jeżeli chodzi o interes Polski to trzeba patrzeć z perspektywy bardziej globalnej, biorąc pod uwagę całość UE, Rosję i USA.

Czy nie mógłby Pan jednak się za kimś opowiedzieć?

Gdybym był jak Petru to powiedziałbym panu, że ten będzie dobry, a tamten zły, z tym, że ja Petru nie jestem dlatego nie udzielę panu konkretnej odpowiedzi na to pytanie. Mimo iż Francja jest dużym krajem trzeba sobie zdawać sprawę, że jest też małym trybikiem w machinie jaką jest polityka globalna.

Wspomniał Pan o nurcie antyestablishmentowym, komu do niego jest bliżej?

Z pewnością bliżej establishmentu jest Macron, to nie ulega wątpliwości, był dwa lata ministrem gospodarki u Hollande'a, zatem to mówi samo przez się. Tak jak w Polsce Petru jest wystawiony przez Balcerowicza – przy dużym uproszczeniu – można powiedzieć, że Macron jest wystawiony przez Hollande'a.

Jeżeli moda antyestablishmentowa w Europie będzie się utrzymywać, to nasz kontynent wcale nie będzie – jak prorokują niektórzy – muzułmański, tylko.. no właśnie jaki?

Byłby to kontynent narodów, co byłoby bardzo dobre. Istotne jest to, że coraz więcej Europejczyków ma dość Europy biurokratycznej, Europy, którą ja nazywam eurokołchozem.

Dlaczego taka ostra nazwa?

Gdyż ta Europa wpycha ludziom na siłę imigrantów, prowadzi centralne sterowanie, które przypominają politykę komunistów. Bez względu na to, jak się rozstrzygną wybory, jeżeli dziś rządzące elity europejskie zignorują impuls, sygnał antyestablishmentowy i będą nazywać tych reformatorów oszołomami, faszystami itd. To efekt będzie taki, że będziemy mieli więcej tych „exitów”, niestety…

Dziękuję za rozmowę.