Poruszony śmiercią nienarodzonych bliźniąt we Włocławku, minister zdrowia Bartosz Arłukowicz zapowiedział skontrolowanie wszystkich oddziałów ginekologiczno-położniczych w Polsce[1]. Czy będą również sprawdzane abortoria w szpitalach publicznych?

Jak wyjaśnił minister 28 stycznia 2014 r., chodzi o kontrolę kilkuset oddziałów, m.in. w kontekście przeprowadzania procedury cesarskiego cięcia, a także opieki okołoporodowej nad noworodkami, które urodziły się ze skalą Apgar poniżej 4. Mają w niej wziąć udział: konsultant krajowy ds. ginekologii, konsultant krajowy ds. neonatologii i konsultanci wojewódzcy. Czy wśród nich znajdą się ci, których interesuje los nienarodzonych dzieci uśmiercanych w aborcji lub chociaż los zamieszanych w aborcję kobiet?

Taka okazja do uzyskania informacji o procedurze aborcji nieczęsto się zdarza. Jeśli nie zostanie wykorzystana, pozostanie myśleć, że z jakiegoś powodu aborterzy są w Polsce szczególnie chronieni.

A można im zadać całą masę pytań. Choćby te:

1. Czy pacjentki kierowane na aborcję informowane są na piśmie o metodzie aborcyjnej i związanych z nią zagrożeniach? Czy istnieje wzór formularza, który muszą podpisać?

2. Czy pacjentki informowane są o możliwości pochówku zwłok dziecka?

3. Co dzieje się z tkankami nienarodzonych dzieci po aborcji? Czy nie są one przekazywane firmom farmacuetycznym i kosmetycznym?

3. Czy w Polsce monitorowane są powikłania aborcyjne? Stosowanie urządzeń aborcyjnych (aspiratory EVA i MVA) wiąże się z ryzykiem utraty zdrowia, a nawet śmierci kobiety. Dotyczy to również środków farmakologicznych używanych do aborcji.

4. Z anonimowych doniesień wynika, że w polskich szpitalach miały miejsce urodzenia żywych noworodków po aborcji. Czy szpitale mają procedury zachowań w takich przypadkach? Co na ten temat mówią ich wewnętrzne regulaminy?

5. Z jakich powodów (chorób, schorzeń genetycznych) uśmiercane są nienarodzone dzieci?

Wydaje się, że minister zdrowia i konsultanci ds. ginekologii powinni podzielać pogląd, że Polki mają prawo do informacji na temat praktyk medycznych i bezpieczeństwa zdrowotnego. Jeśli tak jest, nie powinni przed nimi ukrywać informacji związanych z aborcjami przeprowadzanymi w szpitalach publicznych.

Jeśli ministra i konsultantów ds. ginekologii naprawdę interesuje zdrowie kobiet i okoliczności śmierci dzieci nienarodzonych, mają teraz dobrą okazję, aby nas o tym przekonać. Mogą udowodnić, że zbadali, co naprawdę dzieje się w szpitalnych abortoriach publicznych.

Natalia Dueholm

[1]http://www.rp.pl/artykul/22,1082679-Oddzialy-ginekologiczno-poloznicze-do-kontroli.html