Michał Jędryka

Happy Clappy

Katolicka Bydgoszcz


Tydzień temu ukazał się w „Tygodniku Powszechnym” artykuł zatytułowany „Prawdy znikąd”. Główną jego tezą, edytorsko zresztą wyróżnioną, jest myśl, że „Sześć głównych prawd wiary” znanych nam ze szkolnych katechizmów, zdaniem autora, Jaremy Piekutowskiego, „zniekształca naszą wiarę oraz fałszuje obraz Boga”.

Chodzi oczywiście o następujące sformułowanie:

„1. Jest jeden Bóg.
2. Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze.
3. Są trzy Osoby Boskie: Bóg Ojciec, Syn Boży, Duch Święty.
4. Syn Boży stał się człowiekiem i umarł na krzyżu dla naszego zbawienia.
5. Dusza ludzka jest nieśmiertelna.
6. Łaska Boska jest do zbawienia koniecznie potrzebna”.

[...]

Piekutowski opiera się w swoim artykule o opinie swoich rozmówców. Zgodnie ze znaną dziennikarską metodą, przytacza w charakterze argumentów ich wypowiedzi. Jednym z rozmówców jest Cezary Gawryś, redaktor naczelny „Więzi”. To on jest głównym atakującym cytowane sformułowanie. Wprawdzie Gawryś zaraz przyznaje, że, owszem, Pan Bóg jest sędzią, o czym nawet mówi Pismo święte, ale o tym się nie powinno uczyć młodzieży. Bo to im „wykrzywia obraz Boga”. Inaczej mówiąc: No, to prawda, Pan Bóg jest sędzią i będzie nas sądził, ale o tym lepiej nie gadajmy. Cicho, sza! Młodzież jak się o tym dowie, mogłaby nabawić się straszliwych lęków i przeżyć traumę niesamowitą. Nie żartuję. Oni naprawdę tak piszą. Na dowód przytoczona jest historia pewnego muzyka, który jak to usłyszał, zaczął sobie wyobrażać Pana Boga „jako potężnego starca z wielką pałką”. I dlatego na wiele lat odszedł od Kościoła.

[...]

Czy jest rzeczą rozsądną wmawiać żołnierzowi, który idzie na wojnę, że to będzie tylko taka wspaniała zabawa i nic mu nie grozi, bo to wszystko przecież na niby? I czy nawet, gdyby z psychologicznego punktu widzenia mogłoby to być dobrą motywacją, to czy nie jest to okrutnym, niedopuszczalnym moralnie oszustwem?

Zatem jeśli ktoś chce ukrywać prawdę o Bogu, który jest Sędzią, przed młodymi ludźmi, żeby ich nie przestraszyć, żeby czasem lęku nie wzbudzić, to niestety postępowanie to wydaje się jeszcze bardziej nieodpowiedzialne niż ukrywanie swawoli przed babcią, to po prostu grozi wyprowadzaniem wychowanków na manowce. Ktoś bowiem próbuje nam wmawiać – i autor artykułu z TP wpisuje się w ten nurt – że dobra nowina polega na czym innym; na przekazie w rodzaju: „nic ci nie grozi, nie obawiaj się niczego, nawet grzechu, bo i tak będziesz zbawiony”. Ta teza jest jednak głęboko fałszywa.

[...]

Idźmy więc za św. Piotrem, nie wpadając w złudne uśpienie jakoby nic nam nie groziło, ale – jak Kościół święty przypomina w swych wieczornych modlitwach: „trzeźwymi bądźcie, czuwajcie! Przeciwnik wasz, szatan, krąży jak ryczący lew, szukając, kogo by pożarł. Opierajcie mu się umocnieni w wierze, wiedząc, że te same utrapienia spotykają waszych braci na świecie” (1P 5, 8).