"Cristiada" to najdroższa produkcja w historii meksykańskiego kina. Wydarzenia przedstawione w "Cristiadzie" są nieznane szerszej publiczności ale bardzo istotne. Kościół w Meksyku jest prześladowany od ponad 150 lat.

Eduardo Veastegui przez prawie 2 godziny opowiadał o swoim życiu i wierze. „Dzięki aktorstwu i piosenkarstwu zyskałem popularność. Zdałem sobie jednak sprawę, że czuję jakąś pustkę i pytałem dlaczego tak jest. Pomimo sukcesu nie byłem szczęśliwy, więc postanowiłem zmienić swoje życie. Obiecałem Bogu, że nie będę angażować się w przedsięwzięcia, które uderzają w wartości chrześcijańskie” – opowiadał podczas spotkania w Rzeszowie.

„Czytam książki, by pogłębić wiarę. Codziennie biorę udział w Mszy świętej i odmawiam różaniec - powiedział aktor. Gwiazdor założył organizację Mantle of Guadalupe (Płaszcz z Guadalupe), która buduje największą w USA klinikę dla kobiet, broniącą życia. Wcześniej, dzięki wysiłkom artysty, w Kalifornii powstał ośrodek pomagający kobietom w ciąży wysokiego ryzyka oraz tym, które rozważają dokonanie aborcji. Do zaangażowania się w sprawy pro-life doszło po wizycie w klinice aborcyjnej, gdzie większość „pacjentek” stanowiły latynoskie kobiety.

Eduardo Veastegui zagrał w słynnym filmie „Bella” i jak sam twierdzi „ po tym filmie otrzymał ponad tysiąc listów i maili potwierdzających, że dziewczyny zdecydowały się na zmianę decyzji odnośnie aborcji i urodzenie dzieci”. Na konferencji prasowej Verastegui podkreślał, że „największym przyjacielem Meksyku jest i pozostanie Jan Paweł II.” Osoby, które powiedziały imię papieża po hiszpańsku otrzymały bezpłatne wejściówki na film. Przed projekcją Eduardo opowiadał historię Anacleta Floresa, którego postać grał w „Cristiadzie”. Wezwał także publiczność okrzykiem „Viva Christo Rey!” (Niech Żyje Chrystus Król) do mężnego wyznawania wiary. Cała sala odpowiedziała głośno trzy razy „Viva!”. Verastegui podsumował spotkanie: „Kim jesteś, jeśli nie stajesz w obronie tego w co wierzysz?”.

Aktor podczas dwudniowego pobytu w Polsce odwiedził Jasną Górę, Łagiewniki i Rzeszów.

Jacek Kotula

Zdjęcia: Piotr Szobak

oprac. SM