Opozycja totalna i jej sympatycy uwielbiają zgrywać pięknoduchów i płakać nad "mową nienawiści", używaną ich zdaniem przez polityków oraz sympatyków PiS. Kiedy jednak przychodzi co do czego, okazuje się, że "totalni" również nieźle opanowali sztukę rzucania błotem w przeciwników. 

 

Najlepszym przykładem użytkownika "mowy TOTALNEJ miłości" jest Zbigniew Hołdys, niegdyś znany muzyk, dziś dający się poznać raczej jako hejter internetowy. Broniąc PSL, Hołdys zwyzywał rzeczniczę PiS, wicemarszałek Sejmu, Beatę Mazurek. 

Zdaniem muzyka, lider PSL, Władysław Kosiniak-Kamysz jest "cichym bohaterem minionej kampanii". 

"(...)oblewany wiadrami szamba przez Mazurek i resztę nagle okazał się nietkniętym gościem z klasą, w czystym garniturze, zaś wieśniaczka z PIS łazi wytarzana w kałuży"- napisał Hołdys na Twitterze. "I wtedy wchodzi Kosiniak-Kamysz. Cały na biało!"-chciałoby się rzec... 

Oprócz obrzydliwych wyzwisk, które u Hołdysa w ostatnim czasie nie dziwią (czy to jest ta "inteligencja", te "elity artystyczne" popierające Rafała Trzaskowskiego? Jeżeli pan Hołdys na Trzaskowskiego nie głosował, zwracamy honor...) zastanawia jeszcze jedno: jak można bronić tak skompromitowanej partii, jak PSL?

yenn/Twitter, Fronda.pl